sobota, 21 grudnia 2013

Odrzucenie.

Pewnie niejeden z nas został już odrzucony i pewnie zostanie odrzucony jeszcze nie raz, prawda? Łzy na policzkach i tysiące zabójczych myśli. Dlaczego nie posłuchaliśmy tych, którzy już to przeżyli? Mówili nam, że bez miłości będziemy szczęśliwi. Mówili, że obojętność jest lekiem. Dziś mamy tylko popękane serca i nic więcej. Wszystko przez to, że postanowiliśmy przeżyć to na własnej skórze. Bezsilność łamie nam żebra. Słuchaliśmy tych, którzy szeptali, że raz się żyje, że na ryzyku i tak nic nie stracimy. Wierzyliśmy w nich, przecież podobno też coś przeszli niejedno piekło, więc czemu by nie? Są tu przy nas, stoją przed nami i widać, że wszystko z nimi w porządku. Pozory. Uśmiech to przykrywka, na którą nabrał się już niejeden z nas. Idealni aktorzy. Nasze wzorce. A w każdym z nich wewnętrznie krzyczy dusza, choć tak niemiłosiernie głośno, to i tak nie jesteśmy w stanie jej usłyszeć, lecz oni ją słyszą, czują ten ból, który im zadaje, każdego dnia. Nikt, kto został kiedykolwiek zraniony, tak bardzo, że niemal czuł jak krwawi mu serce, nie przyzna się do tego wprost, albo po prostu powie, że wszystko w porządku, że już jest dobrze. Gówno prawda, wiesz? Odrzucenie boli najbardziej. Gdy nasze starania nagle stają się niczym, a uczucia, te wszystkie, którymi obdarowywaliśmy każdego dnia kłębią się wśród nic nieznacząnych już słów, to boli. Zero oparcia, coś chowa się przed nami i czasem bez powodu kończy to co podtrzymuje nas przy życiu. Okrutne, ale i prawdziwe. Wszyscy patrzą na nas i mówią "Co z Tobą?". Nie wiedzą, że zabijają nas sny, w których tak idealnie pasują do siebie nasze dłonie, w których wzrok wzajemnie zwrócony na siebie mówi najwięcej. Samo szczęście. Sny, w których było idealnie, brak miejsca by wpuścić odrzucenie. Rano otwierając oczy łapiemy głęboki oddech, modląc się by był naszym ostatnim. Zamknięci w pokoju, niszcząc sobie życie. Wokół tylko ciemność, oczy już nie mówią nic, serce lód, szkoda słów. Przestaliśmy już nawet mieć nadzieję, że jutro będzie lepiej, Ci co tak mówią, nie wiedzą nic. Chcemy tylko odpocząć, nabrać trochę siły, by znów móc oddychać bez bólu. Znów przyszedł deszcz, który tak idealnie miesza się z naszymi łzami. zmywając je z policzków. Nie tak miało być. Mieliśmy kochać całym sercem i z każdym jego kolejnym uderzeniem cieszyć się, że to akurat nam się udało, że to dla nas Bóg miał tak dobre plany, że cholera jesteśmy szczęśliwi. Cieszyć się każdym wschodem Słońca, z nadzieją na kolejny dzień, który wniesie coś do naszego życia, nie wyniesie. Cieszyć się każdym promieniem Słońca muskającym delikatnie chłodne policzki. I cieszyć się każdym jego zachodem, dziękując za przeżyty dzień. Tak właśnie miało być. Tak nam obiecywali. Cwaniacy życia, pragnący patrzeć na strach w oczach innych, na ich drżące dłonie i bladą z wycieńczenia skórę.
Nie zatrzymuj się, to stanie w miejscu uśmierca.
Proszę złap moją dłoń i razem ze mną pokonaj dzisiejszy dzień.


Tekst pisany wspólnie z Piotrem.

wtorek, 17 grudnia 2013

Śmierć.

Pytali jaka śmierć byłaby dla mnie najgorsza, ale chwila śmierć, czym w ogóle jest śmierć? Pojęcie wydaje się dość szerokie, agonia, śmierć kliniczna i cała reszta. Śmierć to stan nieunikniony, czeka na każdego z nas, czasem dając czas, czasem zadając z początku ból, by później i tak odebrać życie, czasem jest chwilą, najkrótszą ze wszystkich. Zamyka oczy, spowalnia uderzenia serca by zatrzymać je na stałe, zatrzymuje oddech. Ustanie oznak życia, zabiera nas ludziom, którzy zwyczajnie nie są na to gotowi, którzy jeszcze nas potrzebują. Widzą nasz uśmiech na zdjęciach, którego nie zobaczą już nigdy na naszych twarzach, na których będzie gościł już tylko ten sam skamieniały grymas, na wieki. W ich myślach będą przelatywły ulotne chwile z nami, te dobre i te złe. Nie oddadzą nam już pożyczonej płyty czy choćby głupiego długopisu. Będą zadręczać się myślami dlaczego akurat my, skoro jeszcze tyle było przed nami, że przecież dopiero zaczynaliśmy żyć. A teraz jedyne co po nas zostało to porozrzucane ubrania w naszym pokoju i jakieś nic niewarte napisy na nagrobku.  Dłonie wciąż drżą. Przecież nie tak miało być, prawda? Przed każdym z nas jest jeszcze tak wiele, tak wiele niespełnionych marzeń i celów nagle zostaje zamknięte na jakąś kłódkę wraz z naszą duszą. Skończona szkoła, nowe miejsce, mieszkanie i ludzie, awans w pracy i śmiejące się buźki dzieci, gdy wracasz po paru godzinach zmęczony do domu. Codzienność, zerwana linia, bo nagle ktoś ma na nas inny plan. Chce nas u siebie, gdzieś najwyżej, ponad chmurami. Ktoś ustala, że w tym punkcie kończy się nasza historia, choć może my sami dopiero zaczęliśmy ją sobie pisać. Oddchodzimy. Już wiesz jaka jest według mnie najgorsza śmierć? Właśnie taka, gdy pozostają już po nas tylko kubki z niedopitą kawą na stoliku. Stos kartek, a na nich tysiące słów, niewypowiedzianych, bo wziąż to przekładaliśmy twierdząc, że mamy przed sobą jeszcze całe życie. Teraz ktoś dzwoniąc do nas będzie słyszał wciąż ten sam głos, bez życia, monotonny, bo to już tylko nic nieznacząca poczta głosowa, która zastępuje nas osobom, które nadal nas potrzebują. Pozostał tylko chaos. I my. Pozostajemy my. W pamięci i sercach ludzi, którzy wierzyli w nas tak bezgranicznie do końca, gdy stawialiśmy kolejne kroki by zbudować w tym życiu coś z czego mieliśmy być dumni do samego końca, to nasza historia, to jej koniec.


Tekst pisany wspólnie z Piotrem.

czwartek, 12 grudnia 2013

Dlaczego nie miałoby być dobrze?

Czasem po prostu się boję. Tak naprawdę boję się zbyt często. Czasem o to czy zdążę, czy też o to czy powiedziałam wszystko, to co wcześniej układałam we własnych myślach. Czasem o to czy powinnam, o to czy po prostu dam radę. Czasem o zmiany, każdy ich potrzebuje w tym ja, jednak strach przed tym czy im podołam, czy na pewno to dobry czas, odbiera mi je wszystkie. Boję się straty, choć tak wiele w życiu straciłam. Może to właśnie dlatego, może boję się, że gdy ktoś odbierze kolejną część mojego życia, że gdy ktoś, kto jest dla mnie tak ważny odejdzie, będzie bolało kilkakrotnie bardziej niż wcześniej, a ja? A ja, że po prostu nie dam sobie z tym rady. Strach jest wrogiem człowieka, odebrał tak wiele szans i nadal odbiera, gdy nie stajemy przed nim tupiąc nogą z pewnością, że możemy, że możemy już wszystko. Wątpimy. Wątpimy w siebie, zdecydowanie zbyt często. Przeszłość skopała Ci tyłek? Nie powinieneś do dziś cierpieć przez ból jaki Ci zadała, lecz być przez to paręnaście razy silniejszy, wewnątrz siebie ale i na zewnątrz. Tak, wiem, to trudne. Cholera, doskonale o tym wiem. Przecież jesteśmy tylko ludźmi, prawda? Stworzeniami z sercem, to prawda - każdy je ma i każdy dzięki niemu czuje. Czuje czasem zbyt wiele. Każdy na tym sercu ma jakieś swoje małe rany, zaleczone czy też nie. Może bywają noce, gdy tak jak ja, po prostu je rozdrapujesz, jedna po drugiej. Wtedy już nie zaśniesz. Znów każdy kolejny dzień będzie identyczny do poprzedniego, będą się różnić tylko dniem w kalendarzu. Znów każdy kolejny dzień będzie przynosić ze sobą ból, łzy i to całe cierpienie, które tak bardzo nas wykańcza. Nikt nie obiecywał, że będzie idealnie, ale dlaczego nie miałoby być dobrze? Dlaczego w końcu nie miałoby się ułożyć? Ułożyć, tak żebyś mógł każdego dnia uśmiechać się najszerzej jak tylko potrafisz, uśmiechał szczerze, bez udawania przy innych, że u Ciebie wszystko w porządku.


niedziela, 17 listopada 2013

Wszystko.

Któregoś dnia zapytała czy też czułam się kiedyś tak, jakby ktoś zabrał mi wszystko, choć tak naprawdę nigdy tego wszystkiego nie miałam. Co odpowiedziałam? Tak naprawdę nie pamiętam, jednak pamiętam, że jedyne co wtedy chciałam zrobić to zmienić temat lub udać, że nie mogę teraz rozmawiać przez jakiś błahy powód. Czasem jest tak, że nie chcemy już mówić, nie mamy na to po prostu siły, choć to wraca. Wraca zawsze, gdy wszystko jest już w porządku, gdy przecież tak prawdziwie uśmiecha się każdy z nas. Jedno imię usłyszane gdzieś w tłumie ludzi w tramwaju łapie za rękę i jak małe dziecko nie chce puścić, chce by je prowadzić, znów, choć nie mamy na to czasu. Jedno słowo, a wracamy sami tam skąd dopiero wyszliśmy z całej siły trzaskając za sobą drzwiami. Cytat, przeczytany przypadkiem na którymś z blogów w sieci. Moment z filmu. To wszystko łączy sytuacje. Czytając to, czujesz, że ktoś piszę właśnie o Tobie. Oglądając, masz wrażenie, że główni bohaterowie to Ty i ktoś, że to wy gracie te główne role, tyle, że na Twoich oczach, kiedy stoisz jakby obok i przyglądasz się temu. Paranoja, no nie? Pewnie wciąż zastanawia Cię o o czym chociaż myślałam, gdy zadała mi to pytanie? Czym było to moje wszystko? To naprawdę nieważne, nigdy tego nie zrozumiesz, nikt nie będzie w stanie tego zrozumieć. Jedyne co, to możesz teraz usiąść i zastanowić się czym jest Twoje wszystko, próbować to zrozumieć. Czy wyobrażasz sobie, że ktoś tak po prostu Ci je odbiera, nie pytając przy tym czy dasz sobie radę? Czy nie będziesz każdego kolejnego dnia umierać z bólu wydobywającego się gdzieś spod żeber? Nie pozwól by ktokolwiek odebrał Ci to co kochasz.



czwartek, 24 października 2013

Kilka wspomnień na sercu.

Byłam szczęśliwa, przynajmniej właśnie tak odbierałam to jak jest. Zaczęło się w sierpniu, piętnastego.
Trochę niepewnie, z dystansem. Chyba oboje nie myśleliśmy o tym co może być później, jak może być. Liczyłam każdy uśmiech. Kiedy o czymś mówił, słucham z zafascynowaniem. Naprawdę czułam, że się rozumiemy. Pamiętam nawet jak cwaniacko się uśmiechał i czekał tak w milczeniu aż ja się uśmiechnę. Oczywiście, że nie wytrzymywałam. Wróciłam wieczorem do domu z motylkami w brzuchu i jedyne co wtedy zrobiłam to odłożyłam na bok torbę i rzuciłam się na łóżko, leżąc tak kolejną godzinę wpatrując się tylko bez sensu w sufit.  Kolejne dni. Mijały tak szybko.Widziałam łzy w Jego oczach, gdy się z nim żegnałam. Mówił, że po prostu wpadło mu coś do oka. Wieczorem napisał mi tylko, że gdy wracał ode mnie, to choć wiedział, że może i nie może to miał ochotę pierdolnąć tym wszystkim i wrócić..
Kolejne dni. Mijały tak szybko. Kolejne dni, kiedy się nie widzieliśmy. Tęskniłam. Chciałam tylko przez chwilę się przytulić, tylko tyle. Tamten czwartek, kiedy akurat wyszłam z domu i patrząc w telefon, spojrzałam na ulicę.
Samochód, potem kolejny i On. W sumie w środku miałam ochotę go wtedy udusić, za to, że nie powiedział, że będzie ale stałam tak i nie wiedziałam co powiedzieć. Znów czas upływał tak niemiłosiernie szybko. Lubiłam wtulać się w Jego ramiona i wiedzieć, że mnie nie puści. Lubiłam, kiedy mnie gilgotał, choć tak bardzo tego nie lubię. Kiedy delikatnie całował po szyi i zawsze przy tym się uśmiechał. Kiedy robił mi śniadania, budził nad ranem, a wieczorami siedział i słuchał mojego marudzenia. Podziwiałam tą jego wytrzymałość. Tak naprawdę, Jemu nigdy nie było mało.
Choć obrażałam się tysiące razy, odwracałam się plecami do niego i przestawałam się odzywać, słuchałam jak przeprasza i nic nie odpowiadałam. Nie dawał za wygraną. Zależało mu, miałam wrażenie jak nikomu wcześniej na mnie, czasem po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Pamiętam, gdy zasnęłam przy nim i chwilę później usłyszałam z Jego ust coś, czego nie ukrywam, że bałam się. Powiedział mi wtedy, kocha. W sumie nie pamiętam jak to się stało, że w ogóle wtedy obudził mnie tymi słowami. Chciałam tylko żeby powtórzył, a gdy to zrobił, mocno go przytuliłam. Czasem te dwa słowa potwierdzają tak wiele. Mała magia. Każda chwila była inna i każda odciskała we mnie swoje ślady.
Może też miałeś tak, że gdy wieczorami załamywałeś ręce i nie wiedziałeś co z sobą zrobić, wiedziałeś, że masz dla kogo to robić, że jest ktoś, kto każdą Twoją najmniejszą decyzję zrozumie, kto będzie, gdy będziesz tego potrzebować, a przede wszystkim, że jest ktoś, kto tak w pełni Cię akceptuje. Kiedyś pewna starsza kobieta, która nie znała nas, przyglądała się nam przez dłuższą chwilę i wiecie co wtedy? Powiedziała, że po prostu patrzy czy do siebie pasujemy i widzi, że tak. To ta kobieta, kiedy zobaczyła mnie po raz pierwszy przy nim, powiedziała mi tylko, że powinnam się cieszyć, bo widać, że on bardzo musi mnie kochać. Zawsze się do nas uśmiechała. Chyba nawet cieszyła się, gdy nas widziała. A On? Zawsze się śmiał, że coś w tym musi być. Mimo wszystko, układało się. Znał mnie naprawdę w dużym stopniu, poznawał, gdy coś jest nie tak, choć twierdziłam, że wszystko jest dobrze, choć nie chciałam mówić, wyciągał ze mnie wszystko. Często się kłóciliśmy. Ciężki charakter. Nigdy nie potrafiłam odpuszczać, dlatego zawsze on to robił, choć widziałam, że momentami miał chyba tego dosyć. Choć to ja robiłam źle, on przepraszał. Spędziliśmy ze sobą naprawdę wiele wspaniałych chwil, chociaż wydawałoby się, że to wcale nie tak dużo. I do dziś dziękuję mu za każdą z nich. Za każdą.. Bo jedyne czego od zawsze się bałam to czasu. Czas jest w stanie zmienić wszystko, zmienić ludzi, uczucia, zmienić świat. Tego się obawiałam. Czas płynął, a to wszystko razem z nim..
Różnica stawała się minimalna. Zadawałam sobie pytania, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć, na które momentami nie chciałam znać odpowiedzi. Ludzie potrafią zranić nawet nie gestem, a słowem, prawda?
Strach przed tym, że nie będę potrafiła tego ominąć. Nie potrafię patrzeć, gdy ktoś cierpi, a tym bardziej gdyby ten ktoś cierpiał przeze mnie.Chyba zbyt wiele nas poróżniło, chyba to wszystko zbyt szybko stało się nasze, chyba zbyt chcieliśmy i chyba po prostu nie potrafiłam. Przepraszam, łykając kolejne łzy i ścierając je z klawiatury.
Przepraszam, że tak bardzo zawiodłam. 


sobota, 19 października 2013

Odpowiedź.



"Mam 16 lat, jestem w 24 tygodniu ciąży.. Byłam z chłopakiem 2 lata, zostawiłam go bo poczułam,
że to nie jest mężczyzna jakiego potrzebuje, to co przeszłam przez każdy mijający dzień ciąży to rozpacz i szczęście,
dwie skrajności w jednym czasie stałam po środku zagubiona jak nigdy. Na mojej drodze pojawił się kolejny mężczyzna, każdy kolejny dzień z nim sprawiał, że byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, nie potrzebowałam dużo czasu żeby się do niego przyzwyczaić poczuć się kochaną, miał na imię Dawid (lat18) co prawda znałam go z dzieciństwa bo wychowaliśmy się na tym samym osiedlu. Pierwszy raz czułam coś, czego byłam pewna, ani na moment nie wątpiłam w to co było między nami. Z czasem było gorzej.. musiałam powiedzieć mu o swojej ciąży, byłam pewna, że to definitywny koniec, i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Dla miłości chciałam ryzykować pojechałam na Czechy w celu dowiedzenia się czy mogę usunąć ciąże, nie udało się.. Co prawda decyzja chyba nie do końca była tym czego chciałam, po prostu byłam w stanie tyle zrobić ze strachu, przed utratą ukochanej osoby. Czas pokazał, że On sam nie wyobraża sobie żyć beze mnie i jest gotowy na to wszystko.. A więc znowu było cudownie, nawet lepiej, nie czułam już tej niepewności, że to się za chwilę skończy. Natomiast, nie przewidziałam jednego.. rodzice Dawida nie znieśli tego, że ich syn, wiąże się z ciężarną w tak młodym wieku.. Mama po dłuższych namyśleniach stwierdziła, że jest dorosły, i że to jego wybór, każdy poszanuje, lecz tata zabronił mu kontaktu ze mną, mówił, że nie wyobraża sobie jak te dziecko miało by mówić do Dawida,  twierdził, że ja będę wymagać od Dawida ojcostwa, a ja chciałam tylko, żeby był ze mną, przy mnie. Dawid jest tak wychowany, że słowa rodziców są święte, płakał z tego powodu, cierpi, ale nie chce walczyć o naszą miłość.
Powiedział, że to nie jest koniec, że się nie rozstajemy, że oboje musimy trochę poczekać, może nawet 4 lata aż skończy studia, a może miej.. pisze to wszystko tutaj, bo nawet nie mam się komu wygadać, mogłabym napisać o wiele więcej,
o każdym uczuciu, wszystko, ale nie jestem w stanie. Chciałabym, żebyś przedstawiła mi swój pogląd na tę sprawę..
co sądzisz o postawie Dawida, a co o postawie jego rodziców, jak moglibyśmy walczyć o bycie razem?"

Na początku chciałabym przeprosić Cię, że dopiero teraz odpowiadam na to.
Nie wiem czy to przeczytasz czy już nie, ale mimo wszystko. Przez strach jesteśmy w stanie zrobić wiele, jednak nie mieści mi się w głowie jak mogło przejść Ci przez myśl, żeby zakończyć kolejne małe życie. Tak nie można.
Wszystko wokół was zapewne kręci się w niemiłosiernym tempie i to od was samych zależy czy nadążycie nad tym, czy staniecie niby na chwilę, zatrzymując się już na zawsze. Jeśli ten chłopak kocha Cię i jest ponad wszystko pewny tego czego chce, że chce Ciebie, że chce tego dziecka, a przede wszystkich chce być z wami, to proszę - niech nie słucha tego co mówią inni, nawet właśnie swoich rodziców. To jego wybór. To on jest na pewno na tyle dojrzały by zadecydować. Nikt tego nie zrobi za niego, nikt nie może, rozumiesz? Nawet jeśli rodzice będą przeciwni, to on decyduje. Powinien kierować się własnym sercem, bo tylko on wie najlepiej czego ono potrzebuje. Rodzice jak to rodzice, martwią się, dlatego też czasem w nerwach mówią o parę słów za dużo, chcą jak najlepiej dla dziecka i to wszystko dlatego. Jednak moim zdaniem powinni spróbować. Spróbować zaufać Tobie i przede wszystkim swojemu synowi. Wierzyć, że da radę i z całych sił trzymać za niego i za was kciuki. Dla Was walką jest każdy kolejny dzień i tak będzie, jedyne co możecie zrobić to zawsze trzymać się jak najbliżej siebie i nigdy nie pozwolić by któreś oddaliło się choć parę kroków od drugiego. To dziecko powinno być dla was takim prezentem. Małym, a najwspanialszym ze wszystkim. To najpiękniejsze co mogło Wam się przytrafić, tak cholerne szczęście, o które będziecie mogli dbać oboje i patrzeć jak rośnie.
Zobaczysz, że za pewien czas to ten maluch zmieni wszystko i wszystko po prostu nadzwyczajnie się ułoży.
Buźka do góry! Jakby coś po prostu pisz tutaj, czy gdziekolwiek, odpiszę zawsze.

poniedziałek, 7 października 2013

Po co?

Mówią nam jak być szczęśliwym. Kreślą swoje marzenia ponad nasze, wypominając popełnione błędy. Każą się uśmiechać. Jednak chyba doskonale wiesz, że z zewnątrz możesz być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a w środku każdego dnia krzyczeć z bólu. Pozory. Po co mówić o uczuciach? Po co przyznawać się do czegokolwiek, skoro widzą Cię tak pozytywnie? Po co to zmieniać? Racja. To przecież bez sensu. Tylko czy lepiej oszukiwać siebie niż innych, ciągnąc to w nieskończoność?

poniedziałek, 30 września 2013

Dawniej byliśmy.

Bywało różnie, wiesz? Chociaż tak wiele razy moje policzki mokły od łez, nie wyobrażałam sobie by mogło być inaczej. Nie wyobrażałam sobie bez tego życia, choć to skopało je nie raz. Kłębiłam w sobie ból, nie chciałam nic zmieniać. Byliśmy całkiem blisko, choć poznaliśmy się w całkiem dziwnych okolicznościach. Każdy dzień był takim poznawaniem siebie. Doświadczenia na sobie. Sprawdzanie emocji i reakcji. Ja mówiłam o sobie, on z zaciekawienie słuchał. Poznawałam go coraz silniej i w sumie znając go nie tak długo poczułam, że naprawdę mogę na niego liczyć. Poczułam, że mogę mu zaufać. On czuł to samo. Ufał mi. Rozmawialiśmy o wszystkim, nawet o tych największych głupotach, ale i najgorszych z prawd. Chyba lubił mnie słuchać.
Zawsze śmiał się ze mnie, rozpraszając swoim uśmiechem, gdy tylko chciałam zacząć poważny temat. Uśmiechem niszczył każdą z barier. Tak, właśnie uśmiechem, przysięgam.
Lubiłam, gdy się uśmiechał.
Lubiłam, gdy mówił.
Lubiłam, gdy był.
To było coś w rodzaju przyjaźni, takiej więzi silnej ponad wszystkie inne i choć mówili nam i chyba sami o tym wiedzieliśmy, że różniliśmy się, można by powiedzieć, że wszystkim to jednak - coś nas łączyło. Może to ten ból życia, ta trochę poharatana psychika. Może to, że oboje mieliśmy swoje małe plany, które bywało, że układaliśmy razem, a może to, że często marzyliśmy, mając nadzieję, że te marzenia kiedyś staną się rzeczywistością. A może to uczucia? Może to coś, co było w nas najprawdziwsze, choć często się ich baliśmy. Chciałabym, aby wiedział, że uczuć z siebie nie pozbędziemy się już nigdy, jedyne co to chwilowo możemy o nich nie myśleć. Może to właśnie one nas łączyły, może było ich zbyt wiele, chociaż niby każde z nas znało je i szczerze o każdym z nich mówiło. Może któreś pominęliśmy? Może to było to czego chcieliśmy, może chcieliśmy zapomnieć.


sobota, 21 września 2013

Nie pozwól..

Wiesz jak to jest? Tak naprawdę nigdy nie zapominamy. Choć wmawiamy sami sobie, choć gdy pytają jak się czujemy i czy wszystko w porządku odpowiadamy, że nasze życie wróciło do normy, ono już nigdy nie będzie takie jak dawniej. Nie mówię, że będzie gorsze, coraz gorsze. Nie będzie już tak czyste, tak nieskażone jak na początku.
Już dziś jest pełne blizn, a nawet świeżych ran, a będą kolejne. Dlatego nigdy nie zapominamy. Każda blizna jest naszą osobistą pamiątką, których nie chcemy pamiętać, lecz z nami będą już zawsze. Choć wyprzesz się najkrótszego momentu z własnego życia, choć był on najboleśniejszy ze wszystkich innych, a teraz łzami uciszyłeś już ból - on będzie z Tobą do końca. Jest tak, że chcemy zapomnieć o kimś. Nie wiem, może był to ktoś nam bliski, a może wręcz przeciwnie - odległy. Gdy zapytają właśnie o niego, zawsze się uśmiechamy, zauważyłeś? A później kłamiemy, czasem patrząc nawet prosto w oczy. Mówimy wtedy, że to już przeszłość, że to zamknięty rozdział, że już o nim nie pamiętamy. Nie pamiętamy czy może chcielibyśmy nie pamiętać? Słysząc samo imię tego kogoś, zimna fala powietrza obija się o naszą skórę.
Samo imię, dotyka nas najmocniej. Sprawia, że powieki drżą, a usta zagryzamy, by przypadkiem nikt nie usłyszał jak wewnątrz nas coś niemiłosiernie krzyczy. Krzyczy nasze serce. Serce. Tak, właśnie to, które trzymali inni, które przytulali inni a później cofając się do tyłu, odłożyli delikatnie na ziemię. Delikatnie, by nie bolało. Wierzę, że byli tacy, którzy nie chcieli abyśmy cierpieli. Odeszli powoli, każdym kolejnym krokiem zadając cios. Dziś właśnie o nich nie chcemy pamiętać. To przez nich krzyczymy po nocach, przykurczając kolana co klatki piersiowej i z całej siły wbijając w nie paznokcie. A może jednak.. Chwila, zatrzymaj się choć na moment. Czy pomyślałeś o tym, że kiedyś byłeś szczęśliwy?
Że właśnie dzięki temu komuś uśmiechałeś się każdego dnia i dziękowałeś Bogu za prezent, który sprawił Ci w postaci właśnie tego człowieka? A gdy upadałeś, gdy tylko poślizgnąłeś się biegnąc, oni po chwili byli przy Tobie, wyciągając w Twoją stronę dłoń? Pamiętasz? Oni byli. Byli naprawdę.
Niby czas to tylko rzeczownik, jednak czasem po prostu nasz czas jest policzony. Może nie co do sekundy, czy minuty, lecz do czynów, do kolejnych słów i kłótni, które uwierz - umacniają, jednak niszczą najwięcej.
Nie pozwól by Twoje kolejne słowo było ostatnim, którym podzielisz się z kimś, kto jest Ci tak bliski, kogo kurwa mać kochasz i bez kogo już dziś wiesz, że nie byłoby tak samo.


wtorek, 17 września 2013



Cześć Wam, tu ja osobiście. Mam do Was małą prośbę.
Chciałabym aby każdy z Was w komentarzach napisał o czym chciałby tutaj czytać, jaki temat mogłabym poruszyć, na jaki się wypowiedzieć z mojego punktu widzenia. 
Dziękuję.


sobota, 7 września 2013

Tęsknota.

Tęsknota, tęsknisz, tęsknię, cholerny brak, czysta pustka, życie rzucone w bezruch.
Najpierw coś jest, jest wspaniale, a potem nagle gdzieś ucieka, a Ty stajesz w miejscu rozglądając się w którą stronę mogło odejść Twoje szczęście, co nie? Przecież nie mogło odejść daleko, na pewno jest gdzieś za rogiem i szuka Cię tak samo jak Ty je, tak właśnie wierzysz. Pamiętam pierwsze oznaki tęsknoty, tej prawdziwej. Tęsknota jest okrutna. Zabija. Zabija wszystko co napotka na swojej drodze, trzymając jakby dłonie na naszej szyi i z każdą wskazówką ściskając je coraz silniej. Chce abyśmy cierpieli. Chce abyśmy umierali, powoli, bo tak zabawniej. Mówili, że kto nigdy nie tęsknił, nie wie co to prawdziwy ból. Mówili, że tęsknota to coś normalnego, gdy nasze przywiązanie sięga wyższych szczebli. Mówili, że każdy tak ma. Tęsknota za czymś, czymś, czym najczęściej staje się jednak ktoś. Ktoś w kim widzieliśmy własną przyszłość? Ktoś, kto rozumiał nas jak nikt inny? Ktoś, kto akceptował największe z naszych wad równając je z zaletami? Ktoś, komu powierzyliśmy naprawdę wiele, każdą z naszych tajemnic, każdą z chwil i całe życie?
Ktoś, kogo byliśmy pewni? W kogo nie zwątpilibyśmy nigdy? Mogę się tylko domyślać, że ktoś po prostu zwątpił w nas, zostawił na chwilę i już nie wrócił, obiecał niebo i kazał wierzyć, że kiedyś zabierze nas tam i będziemy sami ponad wszystko. Mogę tylko zaglądać przez Twoje ramię i przez łzy czytać o tym, co boli. Tęsknisz i jesteś z tym sam. Obok możesz mieć parę dłoni wysuniętych w Twoją stronę, lecz nadal czegoś Ci brak. Nie mylę się, prawda? I może właśnie zastanawiasz się dlaczego to wszystko właśnie tak się potoczyło, dlaczego dotknęło Cię, raniąc w taki sposób, dlaczego akurat Ty, dlaczego tęsknisz. Tęsknotą okazujemy oddanie czemuś. To jak bardzo nam zależy. Jak pomimo wszystko i wszystkim, coś jest dla nas najistotniejsze. Jak rani nas każdego dnia, a jak bardzo nadal tego chcemy, jak bardzo czekamy. Tęsknota jest zawsze, nie odstępuje na krok, czy to dlatego, że właśnie ktoś, kogo kochaliśmy odszedł, czy wyrwał nam tylko kawałek serca, idąc podobno wciąż obok. Tęsknimy za tym co było, za tym jak było, za tym kto był. Mamy serca, które przecież biją i czują najmniejszy z zadanych ciosów i to się nie zmieni.
Będziemy tęsknić, upadać i błagać Boga, by przestał zadawać nam tyle bólu, ale to uczucia.
Uczucia tworzą wszystko, tworzą tęsknotę, tworzą nas.


wtorek, 3 września 2013

Wierzysz i żyjesz.

Czasem pytasz samego siebie - gdzie podziało się szczęście? Wymyślasz tysiące przyczyn, przez które jeszcze do Ciebie nie dotarło i wierzysz. Wierzysz, że po prostu zgubiło drogę. Wierzysz, że może był ktoś, kto potrzebował go znacznie bardziej. Wierzysz i żyjesz tą wiarą, jak gdyby nigdy nic. To Cię tu trzyma, ta cała nadzieja, że pewnego dnia szczęście znajdzie też Ciebie, uśmiechnie się, a Ty weźmiesz je do siebie, choć tak naprawdę może będziesz miał już coś więcej niż ono, ale przygarniesz je, bo wierzysz. Wierzysz, że wszystko ma szansę, że wszystkiemu należy się szansa.


poniedziałek, 19 sierpnia 2013

Tylko chwila.

Jest tak, że jedna chwila jest w stanie zmienić bieg każdej kolejnej. Niby na nic nie czekamy, niby niczego nie oczekujemy, a coś po prostu samo nas znajduje. Znajduje nas wśród tłumu, a może jest tak, że wcześniej przez dłuższy czas obserwuje i zastanawia się co z nami zrobić? Może patrzy na nas z góry, analizuje nasz życiorys, wypisuje na kartkach popełnione błędy i to co w życiu nam się udało i zastanawia się czy to czas właśnie na nas. Potem unosi się lekko nad nami i wyciąga dłoń, łapiąc przy tym naszą i pociąga za sobą, ku górze. Zabiera nas w pewne miejsce.
Może wcześniej byliśmy tam już parę razy, może tylko w snach, a może znamy to miejsce na pamięć, lecz opuszczamy je szybciej, niż do niego dotarliśmy. W tym miejscu czujemy się lepiej. Odczuwamy więcej. To miejsce jest magiczne. Kształci w nas szczęście. Kiedy tylko rano otwieramy oczy, na naszych ustach widnieje uśmiech, kiedy zasypiamy, odwracając twarz do ściany, uśmiechamy się z myślą o kolejnym dobrym dniu. Jesteśmy szczęśliwi, a wszystko co było wcześniej, ta pustka i ciągły ból, znika, rozumiesz? I wiesz co jeszcze?
W tym miejscu jest z nami ktoś. Ktoś, kto każdego dnia poznaje największe z naszych wad, a mimo to podtrzymuje to szczęście wciąż w górze i nie pozwoli upaść ani mu, ani nam.


poniedziałek, 12 sierpnia 2013

Dzisiejsza noc.

Dziś noc spadających gwiazd. Fajne zjawisko, które niejeden dziś obserwuje. Jest dość chłodno,
siadam na balkonie w fotelu, ubrana w ogromną bluzę, sięgającą po kolana i cieplutki koc. Na uszach mam słuchawki i załączony kawałek idealny na samotny wieczór i parę przemyśleń. Niebo jest dziś pełne gwiazd, a ja tylko przyglądam się każdej z nich z osobna i zastanawiam się która może spaść. Od dziecka mówili mi, że kiedy widzę spadającą gwiazdkę, mam pomyśleć sobie marzenie. Kiedy byłam małą dziewczyną, mama widząc spadającą pierwsze co, to pytała czy pomyślałam sobie życzenie. Mówili, że te życzenia się spełniają i dziś choć tak w sumie chyba w to nie wierzę, nadal myślę o tym czego najbardziej pragnę. Naiwne? Spadła kolejna i kolejną marnuję na to samo życzenie. Tak, chyba jestem naiwna, chyba za bardzo wierzę. Ale dziś - każda z tych gwiazd daje mi taką małą nadzieję, że może się uda.
A może właśnie moja gwiazda jest też Twoją? Może też widziałeś jak spada i pomyślałeś o tym czego chcesz? Może będziemy musieli się nią podzielić? Przed chwilą spadła kolejna. Musiała być naprawdę piękna, choć mignęła mi tylko przed oczami, gdy oderwałam wzrok od ekranu. Widziałeś ją? Widząc ją, pomyślałam o Tobie. O nas.
O tym, że jesteś może kilometry ode mnie i może się nie znamy, a jednak coś nas łączy. Łączy nas niebo.
Dzielimy się nim, każdym najmniejszym skrawkiem, a nadal mamy je jakby na własność. Mogę Ci powiedzieć, że patrzę teraz na duży wóz, a Tobie zajmie tylko chwilę odnalezienie go na niebie. Teraz patrzymy na to samo, tak naprawdę będąc całkowicie w innych miejscach - widzimy to tak samo. To dość fajne.


O! Widziałeś tą? Spadła tuż nad wozem i była dość malutka, sądząc z takiej odległości. Kiedyś myślałam, że te gwiazdki to Ci, którzy od nas odeszli. Że widzimy Ich w postaci małych światełek na niebie, po to byśmy ich obecność przy nas. Nieraz myślałam o tym którą z nich mógłby być mój dziadek, może tą, która w moich oczach błyszczy najmocniej?
A może jednak tą, którą prawie nie dostrzegam? A kiedy straciłam prababcię, szukałam już na niebie dwóch, położonych jak najbliżej siebie.Takich było wiele. A może po prostu tam wszyscy są blisko siebie? Może nikt nie czuje się samotny? Może każda gwiazdka ma swojego przyjaciela, nawet ta najdrobniejsza? A gdy spada ich kilka, to tak jakby jedna skakała za drugą, to tak jakby ta druga nie pozwoliła by coś, co kocha spadło i pozostawiło ją w tych ciemnościach.

23:00

niedziela, 4 sierpnia 2013

Kolejny krok.

Na naszej drodze często stają jakieś przeszkody. Czasem są one większe, czasem tak drobne, że bez większego wysiłku możemy je ominąć. Często to my sami stawiamy te przeszkody. Chcemy sprawdzić czy może tym razem damy sobie radę, a jak nam się nie uda to zwyczajnie usiądziemy i poczekamy aż coś sprawi, że nabierzemy sił. Są też przeszkody, które stawiamy sami nie przed, lecz za sobą. Po co? Już tłumaczę. Wyznaczamy nimi pewne granice. Stawiamy je po to aby ktoś, kto idzie tuż za nami, nie mógł przejść. Może boimy się sytuacji, kiedy przejdzie kolejny kawałek za nami i dlatego chcemy go zatrzymać? A może po prostu chcemy sprawdzić czy da on radę? Sprawdzić czy jest godzien, by iść naszą drogą, centymetry od nas i mieszać swoje ślady z naszymi. Ten brak całkowitego zaufania. Strach przed ryzykiem.
Lecz dlaczego mielibyśmy nie dać szansy człowiekowi, którego obecność dla nas nie jest czymś zwyczajnym, a jest jakby małym spełnieniem marzeń. Dlaczego wahamy się przed wpuszczeniem go w nasze życie, choć tak bardzo chcielibyśmy, aby miał w nim udział? Może po prostu boimy się kolejnej porażki? Boimy się po raz kolejny cierpieć?


sobota, 3 sierpnia 2013

Na nowo.

Czasem coś staje się monotonne. Kolejna rozmowa jest podobna do poprzedniej, a słowa powielają się tysiące razy. Już nie jest tak jak wcześniej. Już nic nie cieszy. Wtedy potrzebna jest przerwa. Czas. Czas, który bywa najokrutniejszym zabójcą, ale jest jak brat. Te puste chwile, kiedy to jesteśmy sami dają nam naprawdę wiele. Dają do myślenia. Analizujemy często to jak było, co nam się udało, a w czym może jednak popełniliśmy błąd. Żałujemy, czegoś nam brakuje i po prostu najnormalniej tęsknimy.
Może to pora aby wyciągnąć do siebie dłoń? Może pora zacząć na nowo?


czwartek, 1 sierpnia 2013

Dlaczego?

Było tak, że był ktoś, kto znaczył dla Ciebie momentami nawet więcej niż Ty sam dla siebie? Ktoś, kto był taką Twoją małą codziennością? Był przy Tobie, a może czułeś, że jest gdzieś blisko nawet gdy nie siedział obok Ciebie? Ktoś, kto był Ci tak bardzo bliski? Wiedział o Tobie najwięcej, nawet te z najgorszych prawd, znał Twoje błędy, Twoje wady, znał Ciebie i mimo wszystko rozumiał jak nikt inny. Zazwyczaj rozmawialiście całymi dniami i nigdy nie mieliście siebie dosyć, nigdy nie brakowało Wam tematów. Kiedyś obiecaliście sobie nawet, że nic nie będzie w stanie Was rozdzielić, że będziecie dla siebie już zawsze. Były plany, małe marzenia. Były chęci. Często uśmiechaliście się do siebie, nawet nic nie mówiąc. Śmialiście do bólu brzucha, czasem bez powodu.  Być może byliście dla siebie jak takie rodzeństwo, martwiliście się, gdy coś nie było w porządku, cieszyliście, gdy wszystko było dobrze.Ufaliście sobie i nie puszczaliście, choć niektórzy właśnie tego oczekiwali. Przyznaj, że gdyby cokolwiek się stało - wskoczyłbyś w ogień. Był ktoś taki, prawda? A teraz zapytam tylko - Gdzie jest teraz? Dlaczego nie ma go przy Tobie dziś, dlaczego nie było już wczoraj? Dlaczego nie ma, gdy płaczesz i przecierasz oczy już mokrym rękawem bluzy. Dlaczego nie ma, gdy cieszysz się z najmniejszej drobnostki, kiedy spełniają się Twoje małe marzenia, te, o które walczyłeś tak długo - dlaczego wtedy go nie ma? Dlaczego dziś jesteś sam? Sam, łapiąc wokół miliony innych dłoni, wciąż szukając w tym tłumie tamtej? Dlaczego dziś tęsknisz, siadasz w kącie i nie możesz już z tym nic zrobić? Dlaczego chęci umierają tak szybko, a cała reszta wypala się, gdy tylko przymrużysz oczy? Pytam - dlaczego?


sobota, 27 lipca 2013

Co nas zabija.

Czasem zamykamy w swym życiu pewien rozdział. Wiesz, jestem jedną z tych, którzy już to zrobili.
Kończymy z czymś dla swojego dobra, dla dobra drugiej osoby, a może dlatego, że to już się skończyło,
a jedyne co nam pozostaje to wyjść i zamknąć za sobą drzwi. Po cichu, nie trzaskając. Po przekroczeniu progu, wszystko jest inne. Na początku jest trudno. Cholernie trudno.. ale przecież nikt nie obiecywał nam, że w życiu będzie kiedykolwiek łatwo, nie? Będziesz ciągnąć za sobą pewien ciężar, który z każdą Twoją myślą powrotną będzie dokładać kolejne kilogramy. Będziesz tak szedł pod górę. Czasem tak jak ja upadniesz. Czasem zedrzesz łokcie czy kolano, a może i serce z bólu. Będą łzy, nie wątpię. Wszystko będzie wracać i męczyć najsilniej jak tylko potrafi. A Ty? Ty nie będziesz dawać rady.  Będziesz szczypać się i może zadawać sobie ból, byleby się obudzić. Będziesz kucać i obejmować rękoma kolana, byleby stłumić tamto cierpienie. Wspomnienia są okrutne. Co z tego, że są też te dobre. Te, kiedy się uśmiechasz i wszystko jest w porządku. To je zakrywają te pełne smutku, które najchętniej wyrzuciłbyś daleko za siebie. Jak najdalej. Przychodzące wieczory będą dłuższe niż zwykle. Noce będą puste. Puste jak Twoja dusza. Jak Twoje życie w Twoich oczach. Pomału będziesz wstrzymywać łzy i podnosić się chwilę po upadku. Potem na chwilę zapominać.
Jednak pamiętaj.. Nic co nam przeznaczone nas nie ominie. Tak, będziesz coraz silniejszy. W oczach innych będziesz kimś, o kogo życie stoczyłby walkę niejeden. Będziesz zauważać w swoim życiu drobne plusy. Uśmiechniesz się. Może pomyślisz choć raz, że to dobrze, że jesteś.
Wszystko się zmieni. Tamten Ty może nie wróci, lecz tamten czas, tamte uczucia wrócą niejednokrotnie.
Jesteś na to gotowy? A kiedy uderzą i zamknięte drzwi wyszarpią z futryny, Ty klękasz i poddajesz się.
Jesteśmy tylko ludźmi. Drobnymi istotami o wielkich sercach z małą wiarą w siebie. Ja nadal tak jak Ty, cofam się. Doskonale wiem, że nie powinnam, a mimo wszystko skradam się po cichu i ukradkiem uchylam moje drzwi. Zaglądam za nie, tak jakbym nie wiedziała co tam zobaczę. Co poczuję. Bywa, że jeszcze do moich oczu napływają łzy. Mówią, że to normalne, kiedy czegoś nam brakuje, kiedy za czymś się tęskni.
Ale wierzę w siebie, wierzę mimo wszystko, nawet gdy ten cholerny ból pod ciśnieniem łamie kości, a coś innego jakby ściska płuca, nie pozwalając mi normalnie oddychać. Upadam, ale wierzę. Wierzę, że kiedyś obudzę się z czystą kartą, którą nie zapełnię już wspomnieniami, lecz dniem obecnym. Wierzę w siebie i wierzę w Ciebie. W Ciebie, Ciebie i Ciebie też. Podnieś się, trzaśnij tymi drzwiami. Ba, zamknij je na klucz, który całkiem przez przypadek zgubisz, idąc przed siebie.
Bądź wolny, a przede wszystkim - bądź szczęśliwy. 


sobota, 20 lipca 2013

Sny i każdy z nas.

Czasem tęsknimy za czymś, czego być może nigdy nie mieliśmy. Nigdy nie mieliśmy szansy przekonać się jak to jest będąc blisko tego kogoś, czuć coś czy zwyczajnie coś posiadać, a jednak, tęsknimy za tym.
Niemożliwe? Kiedy myślami jesteś gdzieś dalej stąd, kiedy w snach jesteś szczęśliwy, tęsknota nie jest czymś odmiennym. Bywa, że przed snem zastanawiasz się jak to by było, gdyby jednak Ci się udało.
Zamykasz powieki i wyobrażasz sobie, że marzenia stają się rzeczywistością. Jesteś Ty, jest ten ktoś i już nic prócz Waszej dwójki. Jesteście sami, dla siebie jednak będąc wszystkim tym, co wystarczy Wam by być najszczęśliwszymi. Czujesz, że inna dłoń trzyma Twoją i nie jest Ci ona obca, może czasem po prostu zbyt odległa.  Czubkiem palca możesz wyrysować bieg żył na jej zewnętrznej stronie, przecież znasz go na pamięć. Nie od dziś znasz także każdą z jej linii papilarnych  i doskonale wiesz, że jak nigdy wcześniej, idealnie współgrają tylko z Twoimi. Te nawet najmniejsze szczegóły nie są Ci obce, nie zagłębiasz się w nich, lecz o nich pamiętasz. Nie do wiary, prawda? Jak w snach wszystko jest rzeczywiste. Jak każde uczucie sprawia radość, a dotyk po prostu nie boli. Dlaczego śnimy? Po to, aby na chwilę poczuć się dobrze, a budząc się, znów uważać się za najgorszego? Dlatego, że dzisiejszy dzień już nam nie wystarcza, a tylko w snach dajemy sobie radę? Dlaczego rano zawsze żałujemy, że już się obudziliśmy, że to się skończyło, a potem w ciągu dnia tylko o tym  myślimy? Chcemy by tak było. Tylko dlaczego tutaj, dziś, w rzeczywistości nie robimy nic, aby nam się udało? Dlaczego siedzimy i użalamy się nad sobą całymi dniami, zamiast po prostu uśmiechnąć się i coś zmienić? Trochę wiary w siebie. Będzie dobrze. Obiecuję.


sobota, 6 lipca 2013

Zrozumiałam.

Usiądź obok mnie, a ja opowiem Ci o swoich planach, tych ułożonych parę dni temu tuż po północy. Siedziałam wtedy sama. Norma, nocami zawsze byłam sama. Sama ze swoimi myślami, sama ze sobą.
Ciebie też nie było. Byłam w trakcie przyzwyczajania się do tego, szło mi całkiem dobrze, czasem byłam nawet dumna z siebie, że daję radę. Myślałam o tym wszystkim całkiem długo i właśnie wtedy, tamtej nocy coś zrozumiałam, wiesz? Zrozumiałam, że to był błąd. Błąd, którego nie żałuję być może tak jak powinnam, lecz który już teraz zaliczyłam do jednych z tych największych i najbardziej bolesnych. Błąd, który pewnie popełniłabym jeszcze nie raz, gdybym miała tylko na to szansę. Pewnie usłyszałabym teraz: Przecież byłaś szczęśliwa.
Tak, byłam. Jeszcze nigdy nie byłam tak szczęśliwa, jak wtedy. Nie zapomnę. Zrozumiałam, że sama byłam dla siebie pułapką, tak skomplikowaną, że sama ją układając, nie znałabym drogi powrotu.
Tkwiłam w tej pułapce. Być może szukałam jakiejś drogi, jakiegoś wyjścia, lecz rezygnowałam, cofałam się, kiedy tylko coś nie szło po mojej myśli. A może po prostu bałam się.. Bałam się postawić krok w przód i iść gdzieś dalej, bez tego co tak bardzo trzymało mnie w bólu, bez uczuć i tamtych wspomnień. Może. Zrozumiałam, że przecież wciąż żyję i choćby nie wiem jak to życie bolało, nie mogę go zmarnować.
Nie mogę przechodzić obojętnie obok siebie samej. Nie mogę przestać reagować i przyzwyczajać się do pustki. Zrozumiałam. Teraz cieszę się tym życiem. Staram się cieszyć każdą jego chwilą i wyciągać z niej jak najwięcej. Cieszę się każdą drobnostką, każdym słowem, gestem. I wiesz.. Choć czasem jeszcze w oczach mam łzy i nocami wracam do Ciebie, dziś się uśmiecham, dziś jestem szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.



wtorek, 2 lipca 2013

Jak jest.

Mówili, że za dużo wspólnego, by tak po prostu żyć osobno. Mówili, że tak nie można.
Zatrzymywali, ciągnąc za rękę, bym jeszcze się zastanowiła. Chcieli abym była szczęśliwa, tak w pełni.
Moje szczęście wygasało, zostawał tylko popiół, a wraz z nim coś kruszyło się we mnie. Tak jakby serce. Każdego dnia łamało się na parę nierównych części i zadawało przeogromny ból. Oni nie wiedzieli.
Przecież się uśmiechałam, dusza towarzystwa, byłam wszędzie i przy każdym. Każdego zarażałam swoim optymizmem, wmawiałam jak piękne jest życie i, że nie warto się przejmować. Moje słowa podobno podchodziły pod perfekcjonizm. Milczałam, kiedy należało. Mówiłam, kiedy tego oczekiwali.
Zawsze dziękowali, za to co dla nich zrobiłam, za to, że porozmawialiśmy. Dla mnie to norma życiowa. Swoje życie zapełniałam życiami innych. Wyrywałam się w ten sposób od swojego.
Naprawdę cieszyłam się, kiedy usłyszałam, że moje rady na coś się przydały i jednak moje starania nie były na marne. Parę razy pytali 'jak Ty to robisz?'. Nigdy nie odpowiadałam, omijając szybko temat.
Wiedziałam, że myślą, że moje życie jest bez skazy, że mam to czego chcę i jestem tą farciarą, bez problemów, bez zmartwień. I tak pozostało, dzięki temu jestem szczęśliwa. Oni wierzyli we mnie, a ich wiara nie tylko we mnie, ale i w samym siebie, dzięki mnie, dawała mi ogromną siłę. Dzięki nim, dzięki wielu rozmowom na temat życia, sensu, uczuć i całej reszty, zaufałam samej sobie. Powoli kształciłam swoje wnętrze.
Uwierzyłam i nadal wierzę. Wierzę, że potrafię.
Wierzę, że nawet, gdy stoję sama, a pęka serce, nic się nie stanie. Będzie dobrze.



czwartek, 27 czerwca 2013

Dziś.

Pamiętam, jak obiecałam sobie, że tamte łzy będę ostatnimi, jakie wypłyną z moich oczu. Później płynęły kolejne. Krótkie momenty, zwroty akcji, parę słów, zadawały taki ból, jak nic nigdy wcześniej.
Policzki znów były wilgotne, tusz rozmazany, a dłonie drżały z sekundy na sekundę coraz silniej. Choć ból obchodził się ze mną dość łagodnie, chcąc dać mi jakby nadzieję, z nadzwyczajną delikatnością kruszył żebra. Rozszarpywał serce. Do tej pory przykładając do niego dłoń, czuję jak jeszcze trzęsie się ze strachu, lecz również czuję jego bicie i każde ze spokojnych uderzeń, które dziś po dłuższym czasie nabierają coraz głębszego sensu. Dziś wiem, że to co było to tylko nasza przeszłość, która pozostanie w nas mimo wszystko, jednak to co było - już minęło, nie zatrzyma się, odwracając z uśmiechem. Już nie powróci.
Tamto wczoraj nie krzywdzi nas dziś. Może siedzi w kącie i czeka by namieszać w teraźniejszości, jednak dziś jesteśmy silniejsi. Silniejsi o tamto wczoraj, o tamte chwile, o tamtą przeszłość.
Dziś jesteśmy tymi, w których tak bardzo wtedy wątpiliśmy i jesteśmy szczęśliwi.
Najszczęśliwsi. Niech tak pozostanie.


piątek, 21 czerwca 2013

Ryzyko.

Każdy z nas miewa chwile zwątpienia, czyż nie? Wątpimy w to czy damy radę, czy będziemy w stanie podnieść się po upadku i poukładać poprzewracane uczucia na półkach swojego życia. Ból doświadczeń.
Wątpimy w to co wiąże się z nami. Wątpimy w siebie samych. Dlaczego? Dlaczego ludzka wiara w siebie jest tak znikoma? Dlaczego wątpimy i zatrzymujemy się tak często w miejscu, by przeczekać aż coś po prostu nas ominie? Dlaczego wmawiamy sobie, że jesteśmy słabi? Dlaczego tak bardzo boimy się kolejnej porażki? Kolejnej próby? Dlaczego nigdy nie zaryzykujemy, by przejść choć parę kroków do przodu
i być może, w końcu poczuć się szczęśliwym?

* Remember, I know You are strong man

niedziela, 16 czerwca 2013

Tęsknisz, jak każdy z nas.

Każdy z nas kiedyś za czymś tęsknił. Tęsknimy za przeszłością, za czymś, co znaczyło dla nas naprawdę wiele, ale chyba najbardziej tęsknimy za ludźmi. W głębi duszy powtarzamy sobie, że tak musiało być, że najwidoczniej nie miało to szans, ale czy wtedy na pewno zrobiliśmy wszystko co tylko w naszej mocy, by nie stracić własnych planów, więzi, zaufania? By nie stracić właśnie tego kogoś, kto w środku nas nadal powraca? Może tak jak ja, tuż przed snem analizujesz tamte chwile. Może bezustannie zadajesz sobie pytanie DLACZEGO? i pomimo czasu, nie znasz odpowiedzi. Tęsknota rodzi nowe nadzieje, daje złudzenia i momentami wręcz czujesz, że gdzieś obok Ciebie jest ktoś, kogo potrzebujesz. Czujesz obecność.
Umysł płata figle, podsuwając nam prawie pod nos to czego pragniemy. Czy kiedykolwiek będąc sam, płakałeś? Czy kiedykolwiek siedziałeś nawet przez parę godzin, wpatrując się w jeden, martwy punkt i myślałeś, o tym czego już nie ma? Takich nas jest naprawdę wiele. Nie każdy przyzna Ci się do tego, czego mu brakuje, nie każdy wprost wyzna, że tęskni. Ktoś kiedyś powiedział, że taka nasza natura, że doceniamy dopiero po stracie, ale czy to nie jest tak, że w sobie doceniamy tak samo, jednak kiedy coś pęka, odpuszczamy, poddajemy się? Dlaczego nie potrafimy normalnie rozmawiać? Dlaczego, kiedy spadamy w dół, jesteśmy wciąż sami, chociaż naokoło nas jest tak wiele ludzi? Otwórz serce. I jeśli właśnie teraz za kimś tęsknisz, powiedź mu to, nawet jeśli od waszej ostatniej rozmowy minęło naprawdę wiele. Zapytaj co u niego, czy daje sobie radę, przyznając się później do tego, jak bardzo brakuje Ci tego co było między wami. Nie bój się odrzucenia.
Jedyne co dziś możesz to coś zyskać. Nic nie stracisz, a uwierz, że w sercu będzie Ci lżej.


niedziela, 9 czerwca 2013

Chęć.

Każdy z nich mówił, że gdy zapomnę, wszystko wróci do normy. Wszystko się ułoży. Pomyśl, czy byłbyś w stanie zapomnieć o połowie swojego serca? Czy byłbyś w stanie wymazać z pamięci to, co dało Ci najwięcej szczęścia w Twoim życiu? Myślę, że tak jak ja, nie byłbyś. Momentami chcemy zapomnieć. Myślimy, że tak będzie łatwiej. Ale czy łatwiej będzie Ci żyć na nowo? Od podstaw uczyć się cierpieć? Przeżywać pierwszy upadek? Pierwsze pęknięcie serca? Dziś wiesz jaki to ból. Dziś wiesz jak to się zaczyna.
Nikt z nas nie byłby w stanie zacząć od początku, można przekreślić przeszłość i żyć tym co jest teraz, ale nigdy o niej nie zapomnisz. Choć jeszcze często żałujesz, dziś wiesz, że to co jest już za Tobą nie było tak łatwe, że kopało Cię po kostkach i zatrzymywało w miejscu, a pomimo tego jesteś już tu. Jesteś tu ze mną.
Rozerwany od środka. Stoisz przy mnie i jesteś tak bardzo do mnie podobny..


zakopane 10-14.06

czwartek, 6 czerwca 2013

One truth.

W życiu jest tak, że pewnego razu poznajemy kogoś naprawdę wyjątkowego. Mamy na kogo liczyć, kogo przytulić, komu ufać i powierzać siebie w całości. Mamy kogoś, kogo każdego dnia pragniemy poznawać na nowo, kogo zawsze jest nam mało. Jesteśmy szczęśliwi. Obiecujemy sobie wiele. Przysięgamy na własne życie, że nigdy nic nie będzie w stanie nas poróżnić. Przysięgamy, że będziemy dla siebie bez względu na wszystko inne. Co najważniejsze.. przysięgamy, że będziemy zawsze. Dzielimy się wspomnieniami, każdym bólem, każdą myślą. Zawierzamy sobie nawet własne serca. Najważniejsze co mamy to siebie i bezgraniczne zaufanie, którym darzymy się z tak delikatną łatwością. Któregoś razu, gdzieś nad nami gaśnie Słońce. Przychodzi dzień, kiedy kłócimy się o byle gówno. Jeden dzień ciągnie za sobą kolejne. Raz jest dobrze, za chwilę zdzieramy gardła-krzyczymy, później nie rozmawiamy i coś pęka. Upadki, powroty. Mówili, że kłótnie są po to, aby wzmocnić więzi. Miały pokazać nam, jak to co mamy jest dla nas ważne, jak my jesteśmy ważni dla siebie.
I? Tak, pokazały nam. Żadne z nas nie wytrzymywało, kiedy tęsknota naciskała na kręgosłup. Do czasu.
Nasze upadki były coraz częstsze i za każdym razem coraz silniejsze. Rozbijaliśmy swoje serca jakby o bruk i cierpieliśmy, jak nigdy wcześniej. Mówiliśmy wiele. Chcieliśmy zmienić wiele. Mieliśmy swoje marzenia ukryte głęboko na dnach serc. Mieliśmy nadzieję z każdym upadkiem, wciąż walcząc. Upadaliśmy w walce, w tym co przecież liczyło się dla nas ponad wszystko, no nie? Wraz z upadkiem nie traciliśmy jedynie siebie. Traciliśmy wszystko co nas łączyło, każdą obietnicę, każde uczucie. W pewnym momencie jedyne co nam zostało między sobą to spalony sens bycia dla siebie i unoszący się nad głowami jeszcze świeży dym. Coś pękło naprawdę. Później były łzy. Strumienie słonych łez i chwilowe bóle w klatce piersiowej, jakby coś uciskało serce.
Były puste, raniące słowa. Nas nie było. To znikło, lecz na dnie naszych serc pozostanie jeszcze na długo.
Tak, nie zapomniałam. Kiedyś powiedziałam Ci, że nawet jeśli nie będziemy się już znać, będziemy mieć własne rodziny i gromadkę maluchów, nigdy nie będę w stanie o Tobie zapomnieć, pamiętasz? Nikt normalny nie potrafiłby zapomnieć o tej, kiedyś zniszczonej połowie swojego serca, które kiedyś komuś powierzył w zaufaniu. Nikt nie potrafiłby zapomnieć o momentach, w których był naprawdę szczęśliwy.
Dziś już nie rozmawiamy, czasem tylko zapytasz co u mnie, a ja jak zwykle odpowiem, że wszystko jest w porządku. Tyle nam pozostało, choć jeszcze kilka tygodni temu wydawało by się, że nie wyobrażaliśmy sobie funkcjonowania bez siebie. Myślę, że czasem jeszcze wspominasz i w jakimś stopniu tęsknisz. Może żałujesz. Dziś mamy własne życia, poukładane i nie, lecz dajemy radę sami. Dziś nie ufam tak jak wcześniej.
Dziś zdawałoby się, że mam w sobie kamień, którego nikt nie będzie już w stanie przełamać.
Dziś jestem silniejsza. Tamto wczoraj nauczyło mnie wiele. Nauczyło, że to co jest naszym obowiązkiem to przede wszystkim walka do samego końca, ale nauczyło również, że czasem bywa tak, że to co kochamy po prostu nie ma sensu. Mam nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze, że jesteś szczęśliwy i do tego szczęścia już niczego Ci nie brakuje. Mimo wszystko, dziś wciąż życzę Ci jak najlepiej i z całego serca jeszcze raz dziękuję.


10.2011 - 04.2013

niedziela, 2 czerwca 2013

Samotność to strach?

Jestem pewna, że gdzieś w sobie każde z nas czegoś się boi.
Czasem jest to uraz z przeszłości, a czasem zwyczajne wmówienie sobie strachu. Nie chodzi mi tu o lęk przed pająkami, czy innym robactwem, a o lęk przed ludźmi. Boimy się o uczucia, o zaufanie, a przy tym o samych siebie.Wolimy nie mówić wprost o uczuciach, by nie zostały one przypadkiem zranione. Wolimy nie ufać, by później nie cierpieć przez tego typu według nas błędy. Boimy się straty czegoś, czego tak bardzo potrzebujemy. Strach o własne serce, o jego potrzeby i te ciepłe miejsca w nim, które zazwyczaj zapełniają ludzie tego godni. Nasze serca są kruche, jak babka z piasku zgniatana butem małego dziecka,
lecz mimo wszystko - są niezniszczalne. Piasek pozostanie, a wtedy potrzeba tylko chętnych dłoni, by znów uformować coś na wzór serca. Potrzeba dłoni, by podtrzymać serce, kiedy bije tak mocno, jakby zaraz miało wyrwać żebra. Potrzeba ciepłych słów, by zagłuszyć płacz dziecka. Potrzeba ludzi, dzięki którym nie tylko nasze serce poczuje się lepiej, ale i my, pomimo, że tworzymy całość. Ludzi, którzy każdego kolejnego dnia jedyne co przede wszystkim będą robić, to dawać nam nadzieję. Nadzieję, że wszystko się ułoży, że będzie w porządku, a kiedy w to zwątpimy, oni wciąż będą przy nas. Każdy z nas potrzebuje poczuć się czyjś, poczuć się kochanym. Przecież nikt z nas nie lubi być sam, prawda?



środa, 22 maja 2013

* Przywiązanie.






 Na zawsze.

Wiesz.. Dziś straciłam coś po raz kolejny. Straciłam coś, a może nawet dla mnie kogoś, do kogo moje przywiązanie momentami nie znało granic. Jeszcze wczoraj wieczorem wychodząc na balkon, wychylając się trochę widziałam tą ucieszoną mordkę. Najbardziej cieszyła się, kiedy mnie widziała, nawet taką nieuczesaną,
w przydużych dresach i wygniecionej koszulce. Popołudniu zasnęłam na chwilę. Obudziła mnie mama, mówiąc co się stało. W biegu przeczesywałam włosy i wiązałam buty. Wybiegłam z domu. Trasa. Ciągła nadzieja, że wszystko jest w porządku. Szłam tak szybkim krokiem. Ulica była pusta. Pusta z daleka. Tylko pędzące samochody. Kilka kroków dalej z dość dalekiej odległości, zauważyłam - coś czarnego leżało na jezdni. Nie potrafiłam.. Jest tak, że coś  krzyczy w Tobie najgłośniej jak tylko potrafi. Każą Ci biec, a Ty w swoim biegu zwalniasz tempo, bo nie widzisz już w tym sensu.. Łzy uderzają Ci do oczu. Czujesz jak spływają po policzkach.
Ledwo łapiesz oddech, a jesteś coraz bliżej. Kucasz na poboczu ulicy i płaczesz jak małe dziecko. Uderzasz pięściami w płytę chodnikową i nie potrafisz uwierzyć, że tam na górze jest ktoś, kto z taką łatwością może odebrać wszystko. Nie chcesz w to uwierzyć. Przejeżdżający ludzie patrzą na Ciebie być może jak na idiotkę, może niektórzy współczującym wzrokiem, inni nie zwracają nawet uwagi, a Ty płaczesz. Przecierając dłońmi oczy,  rozmazujesz tusz na policzkach. Naprawdę w środku cierpisz. Patrząc w martwy punkt, plecami odwrócona do tego co się wydarzyło, myślami mijasz tysiące wspomnień, przewracasz zdjęcia w albumie i widzisz siebie  taką szczęśliwą. Jak beznadziejny sen.. Wbijasz paznokcie w nadgarstki i próbujesz się obudzić. Potem podają Ci suche chusteczki, które i tak zaraz przesiąknięte są łzami. Każą wracać do domu.
Ledwo dochodzisz pod drzwi i zdejmując tylko buty, rzucasz się na łóżko. Siadają przy Tobie. Milczycie. Zerkasz na zdjęcie w czarnej ramce i próbujesz się uśmiechnąć, jednak jeszcze silniej wybuchasz płaczem. Wciąż te myśli, że mogłaś zrobić coś lepiej. Żałujesz. Wiesz, że dla Ciebie, coś po prostu się zakończyło.
Już nie wtulisz się w nią, kiedy będzie Ci tak bardzo smutno. Już nawet jej nie zobaczysz. Nie usłyszysz.
Jeszcze tysiące razy miniesz ją w myślach i może chwilami poczujesz na swojej skórze, że jest gdzieś obok Ciebie, choć jej nie widzisz, lecz nie zawrócisz czasu. Jeszcze uronisz niejedną łzę, myśląc o niej i jeszcze nieraz zatęsknisz, w myślach przeklinając ten dzisiejszy dzień. Lecz mimo wszystko, czując pustkę, już zawsze będziesz kochać ją tak samo mocno, jak pokochałaś na samym początku.
Już zawsze, gdzieś w Twoim sercu, ona nadal będzie żyć.

 Najlepsza, 22.05

środa, 8 maja 2013

Plany.

W życiu jest tak, że poznajemy czasem kogoś wyjątkowego. Nagle mamy na kogo naprawdę liczyć, do kogo się uśmiechać i kogo przytulać. Jesteśmy szczęśliwi. Obiecujemy sobie wiele. Przysięgamy na własne życie, że nic, nigdy nie będzie w stanie nas poróżnić, że będziemy dla siebie bez względu na wszystko inne.
Co najważniejsze, przysięgamy, że będziemy zawsze. Dzielimy się wspomnieniami, myślami, swoim życiem, a nawet sercem. To co przede wszystkim jest dla nas ważne, to to bezgraniczne zaufanie, którym siebie darzymy. Któregoś razu przychodzi jednak taki dzień, kiedy kłócimy się o byle gówno. Jeden dzień ciągnie za sobą kolejne. Raz jest dobrze, za chwilę krzyczymy na siebie i przestajemy się odzywać.
Coś pęka. Upadki, powroty. Mówili mi, że kłótnie są po to, aby wzmocnić więzi. Miały pokazać nam, jak to co mamy jest dla nas ważne, jak my sami jesteśmy ważni dla siebie. Byśmy docenili to. I? Tak, nie ukrywam, pokazały nam. Tęskniąc, żadne z nas nie potrafiło wytrzymać. Właśnie wtedy rozumiałam, że to ma sens, że coś znaczę. Do czasu. Nasze upadki były coraz częstsze i z każdym razem coraz silniejsze.
Rozbijaliśmy swoje serca, jakby o bruk i cierpieliśmy.. jak nigdy wcześniej. Mówiliśmy wiele. Chcieliśmy zmienić wiele. Mieliśmy swoje małe marzenia, ukryte głęboko w sercach. Mieliśmy nadzieję z każdym upadkiem, wciąż walcząc. Upadaliśmy w walce, w tym co przecież wtedy liczyło się dla nas naprawdę, no nie?
Wraz z upadkiem, nie traciliśmy jedynie siebie, traciliśmy coś o wiele więcej. Traciliśmy wszystko co nas łączyło, każdy tamten dzień, każdy plan, każdą obietnicę, każde uczucie.. W pewnym momencie jedyne co nam zostało między sobą to spalony sens bycia dla siebie i unoszący się jeszcze dym. Coś pękło. Znikło, lecz wiem, że na dnie naszych serc pozostanie, przynajmniej na jakiś czas. Tak, nie zapomniałam.
Nie zapomniałam o niczym. Nikt nie potrafiłby zapomnieć o czymś, co dało mu w życiu najwięcej szczęścia. Dziś już nie rozmawiamy. Czasem tylko zapytasz co u mnie, a ja jak zwykle odpowiem, że wszystko się jak najlepszym porządku. Tyle nam pozostało. Myślę, że czasem wspominasz i jeszcze w jakimś stopniu tęsknisz, tak jak i ja. Wiem, na tyle zdążyłam Cię poznać.
Mamy własne życia, poukładane i nie, lecz dziś dajemy radę już sami. I dziś, mimo wszystko, nadal życzę Ci wszystkiego najlepszego i dziękuję, mając nadzieję, że u Ciebie wszystko dobrze.
Dziś mam w sobie kamień, którego nikt już nie będzie w stanie tak łatwo przełamać. Tamto wczoraj nauczyło mnie wiele. Nauczyło mnie przede wszystkim, aby nigdy nie zapominać o sobie, o tym co najlepsze dla nas.
Nie skreślaj nigdy siebie nad kogoś, do kogoś być może już na początku znajomości poczułeś przywiązanie. Innych cenimy bardziej niż samych siebie, popełniając przy tym największy błąd, kiedy odkładamy na bok dobro własnego życia.




poniedziałek, 6 maja 2013

Po prostu coś.

Uśmiecham się. Chciałabym nawet podzielić się tym szczęściem, które wiem, że po prostu mam naprawdę. Wszystko tak dobrze się układa, jakby coś cofnęło o całe 360 stopni i zmieniło swój bieg.
Wraz z wiosną wszystko budzi się jakby ze snu i niekoniecznie chodzi tu o to, że wokół jest już tak zielono, że słońce świeci przez cały dzień czy o to, że późnym wieczorem na dworze wciąż jest ciepło.
Budzę się z uśmiechem na twarzy. Wychodzę z domu i wracam, wciąż się uśmiechając.
I wiesz co w tym wszystkim jest najlepsze? To, że przecież nie zawsze muszę mieć jakiś konkretny do tego powód. Chyba zrozumiałam, że nie warto marnować życia, najkrótszej z minut na bezsensowne zamartwianie,
na stanie w miejscu. Warto wciąż robić krok w przód. Warto iść, ciągle przed siebie i jak najdalej stąd, a jak najbliżej swoich marzeń. Wielu z nas nie dostrzega sensu w małych rzeczach, nie dostrzega albo może po prostu nie chce dostrzegać. To co najmniejsze, najdrobniejsze, może cieszyć najbardziej.
Jestem szczęśliwa, kiedy widzę, że w życiu bliskiej mi osoby układa się pomyślnie.
Jestem szczęśliwa, widząc jej uśmiech. Jestem szczęśliwa, kiedy widzę, że dwoje starszych osób, kompletnie mi obcych, idzie za rękę przez park i uśmiecha się do siebie. Naprawdę wtedy cieszę się od środka wraz z nimi, bo to dla mnie jest niezwykłe. Niezwykłe jest to co na co dzień jest nam obce.
To, czego nie zauważamy, wciąż pędząc. Błędy? Wciąż popełniamy te same błędy i wciąż przez te same cierpimy, ale czy nie uczymy się na błędach? Nie ten, to następny raz. Tych następnych razów może być tysiące i dopiero ten tysiączny z nich może być udany, a my, nawet rozerwani od środka, nie możemy się poddawać. Możemy iść przed siebie, ba, nawet powinniśmy, a to co było pozostawić w tyle, zgubić po drodze, rozstać się z tym. Nasza przeszłość niech siedzi w naszych głowach, w naszej pamięci, a w sercu jedynie po części. Pamiętajmy o niej, lecz wracajmy do niej tylko wtedy, gdy jest ona ratunkiem dla teraźniejszości.
Nigdy po to by porównywać ją do tego co mamy teraz, by żałować wieczorami. Nigdy.
Dziś jest najważniejsze, i to dziś uśmiechnij się tak, jak nigdy wcześniej.
Uśmiechnij się sam do siebie. Dla siebie.


poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Wiara.

Co z tego, że wiele mi jeszcze brakuje? Że może mogłabym mieć więcej, gdybym tylko o to się postarała?
Że mogłabym zacząć od podstaw? Od siebie? Co z tego, kiedy to co mam teraz jest wystarczające na tyle,
bym uśmiechała się kilka razy w ciągu minuty i zwyczajnie nie miała dosyć. W życiu upadamy na deski dość często. Czasem zawadzamy o coś, potykamy się sami, albo ktoś podkłada nam nogę, której przez pośpiech nie zauważamy. Upadki mają nas wzmacniać. Mają budować w nas coś trwalszego niż skała,
coś co przetrwa tyle, ile my. Jedni tracąc grunt pod stopami, skreślają wszystko. Poddają się zbyt łatwo.
Inni upadając, mają nadzieję na lepszy start, kiedy tylko zdołają się podnieść z powrotem i wiesz, to właśnie oni dają mi siłę. Jeśli oni, to czemu ja nie miałabym dać rady? Czemu, kiedy upadają inni, ja nie miałabym wesprzeć się z całej siły i wstać, pokazując im, że wiara w siebie, w to do czego się zmierza, może zdziałać cuda?
Czemu akurat nie ja? I nie chodzi tu o to, aby być wzorem czegoś idealnego, a o to, by sobą dać im przykład tego, że każdy z nas ma w sobie siłę. Siłę, która niezauważalnie siedzi wysoko w nas i tylko macha nogami, mając chęć skoczyć w dół, który dla nas samych jest jak najwyższa z gór, z pewnością, że nie zrobi sobie krzywdy. Siłę, która czeka by ją wykorzystać. I to od nas zależy, kiedy uwolnimy ją z siebie,
jednocześnie z zewnątrz stając się odporniejszym na wszystko co otacza.
Nie marnuj czasu, bo tego w życiu żałuje się najbardziej.
Wstań i pokaż, że Ty również osiągnąłeś już coś, przez zaufanie samemu sobie.





piątek, 12 kwietnia 2013

Zaufanie.

Zaufanie. To nie tylko wiara w obietnice, w człowieka. Wiążemy niewidzialne nicie między sobą,
pielęgnujemy je. Naciąganym, nie pozwalamy pęknąć. Zaufanie jest czymś, co łączy dwie dusze nie tylko pewnością, że nasze słowa pozostaną tylko między nami. Zaufanie jest czymś, co budujemy każdego dnia,
co podpieramy i czemu nie pozwalamy upaść. To nie jest tak, że powiem Ci, że ufam, dlatego wyznam Ci parę ważnych dla mnie rzeczy i tak to zostawimy. Ufam, bo dajesz mi pewność, dajesz ją każdego dnia, nie tylko słowami, lecz sobą samym. Ufam, bo tego chcę, nie dlatego, że tego oczekujesz.
Ufam, bo wierzę. Wierzę w Ciebie, wierzę w nas.






niedziela, 7 kwietnia 2013

Spójność.

Czasem było tak, że kochałeś to czego nie byłeś pewien. Kochałeś kogoś, kogo wbrew pozorom nigdy nie było obok Ciebie. Nie chodzi tu o to, by siedział przy Tobie, trzymał Twoją dłoń czy byś czuł jego obecność, nie było go obok Ciebie sercem. Nie raz zderzałeś się z prawdą, lecz nigdy nie zwątpiłeś.
Nadal wierzysz, że gdzieś tam, to miało sens. Twoje serce, choć dziś tak kruche, posiada w sobie o jeden sens więcej. I chociaż już nigdy nie dowiesz się dlaczego akurat Ty, dlaczego akurat tak, to nie rozdrapujesz tego.
Kazali Ci zapomnieć, ale Człowiek, czy ktokolwiek z nich zapomniał kiedykolwiek o tym, że bije mu serce?
Jesteś tu tak jak ja, jednak nie jesteśmy razem, nie znamy się, ale każde z nas jest tu z jakiegoś powodu.
Ten powód nie jest ważny, bowiem wiesz o nim tylko Ty sam, niemniej jednak proszę Cię o jedno.
Spraw aby nie zadawał bólu. Nie chcę abyś cierpiał, bo wraz z Tobą cierpię i ja.

piątek, 5 kwietnia 2013

Gdy zachodzi słońce.

Pamiętasz, kiedy pierwszy raz straciłeś kogoś ważnego w swoim życiu? Wielu z nas miało wtedy tylko parę lat. Dzieciaki, które nie do końca rozumiały jeszcze sens, lecz po łzach spływających po policzkach bliskich,
w sercu czuły, że to coś złego. Stała nad Tobą rodzina i każdy szeptał, że każdego z nas to spotka, że kiedyś wszyscy się spotkamy, tak wysoko, ponad chmurami, niedaleko słońca, w niebie.
Mówili, że to Bóg potrzebował go w niebie bardziej niż my tu, że tam będzie mu o wiele lepiej.
Przytulali Cię. Podchodzili po kolei  i całowali w czoło. Elegancki strój. Biała różyczka w malutkich dłoniach dziecka i ten niepozorny grymas. Szeptali, że będzie dobrze. Trzymając za rękę, zaprowadzili do drewnianej skrzyni, stojącej na środku jakiejś wielkiej świątyni. W tej skrzyni ktoś leżał. Ten ktoś, kto jeszcze chwilę pokazywał Ci jak wiązać buty i śmiał się, kiedy krzyczałeś, że to za trudne. Ten ktoś, kto sprzątał po obiedzie, kiedy prawie całe Twoje drugie danie lądowało na podłodze. Ten, kto co wieczór przytulał Cię do siebie i całował w czubek nosa na dobranoc. Teraz śpi, tak spokojnie, jak późnym popołudniem na hamaku w ogrodzie. Brałeś w rączki koc i okrywałeś go tak delikatnie, by się nie zbudził.
- Mamo, czy mogę przynieść koc? - Po co Ci koc? - Bo dziadkowi na pewno jest zimno. Nie chcę żeby mu było zimno. Potem przytulają Cię i przykładają opuszek palca do ust. On nadal śpi, cofasz się o dwa kroki w tył,
a trzech nieznanych Ci mężczyzn przychodzi i nakrywa skrzynię. Dlaczego? Może teraz dziadka nikt nie zbudzi, nikt mu nie przeszkodzi, a później wstanie i pomoże Ci dokończyć nieułożone puzzle.
Pełno betonowych pomników, wszędzie krzyże. Popychają Cię nad jakiś wykopany dół, ale tam przecież nic nie ma. Po co wykopali aż tak ogromny? Chwilę później, taką samą skrzynię w jakiej spał dziadek wkładają do dołu. - Dziadek jeszcze śpi? - Tak.. Teraz podejdź i wrzuć mu tam różyczkę. Podchodzisz bliżej z zaciekawieniem i robisz to, o co Cię poproszono. Mama płacze i zakrywa dłonią twarz. Tacie szklą się oczy.
Wszyscy są tacy smutni. Nigdy tacy nie byli. Może też chcieli dać dziadkowi różyczkę i dlatego są smutni? Ktoś bierze w dłoń łopatę i zaczyna zakopywać dół, ale przecież dziadek jeszcze się nie obudził.. On potem da radę wstać? Może wszyscy poczekamy tu i mu pomożemy? Ale oni cały czas dosypują ziemi.
Krzyczysz, żeby przestali, bo go obudzą. Wokół tylko cisza i łzy. Czy oni płaczą dlatego, że dziadek śpi? Przecież każdy z nas tak potrafi. Wystarczy zamknąć oczy i pomyśleć, że nie jest się we własnym łóżku, a gdzieś daleko, gdzieś znacznie dalej.

niedziela, 31 marca 2013

Marzenia.

Na każdego przychodzi kiedyś czas. Jest tak, że na samym początku coś pęka, chwilę później zadaje ogromny ból. Życie odbiera nam wiele, nawet te najkrótsze momenty. Odbiera nam ludzi, rzeczy i pragnienia, które bywa, że znaczą na nas tyle co wszystko. Kiedy Ty cierpisz, inni cieszą się tym co ich napotyka.
Powiedziałbyś: farciarze. A może tu nie chodzi o fart, a o odwagę, o wytrzymałość w dążeniu do wyznaczonych sobie celów? Myślałeś kiedyś o tym, w ten sposób? Może warto? Nic nie dzieje się bez przyczyny,  pamiętaj. I choć ich nie widać,  każdy z nas ma marzenia, te większe i te mniejsze, lecz nie każdy  stara się je podtrzymywać, nie każdy o nie dba i trzyma jak najbliżej siebie. Dlaczego? Postaw sobie wyzwanie i zrób wszystko by choć jedno z nich się spełniło. Każdy czegoś potrzebuje, nawet tej odskoczni i szybowania, gdzieś daleko od tego co nas tutaj trzyma, w marzeniach. To ważne. Marzenia budują nas.

An.

środa, 27 marca 2013

Chcę.

Cześć. Tak, wiem, że niektórym moja osoba jest już znana, innym jednak nie. Chcę zacząć od początku,
25.03 to taki początek, który za jakiś czas, mam nadzieję , że będzie coś znaczyć.
Dlaczego Obietnica powrotu? Chcę, aby ta nazwa coś insynuowała, aby podsuwała coś pod myśl, coś, co poznamy razem. Jeśli chodzi o pisanie, te całe bazgroły, skreślane linijki, wyrywane kartki, po prostu czasem tego potrzebuję. Niektórzy wypluwają emocje na bitach, inni zatrzymują je gdzieś głęboko w sobie, a ja jestem z tych, którzy kształtują je między słowami zapisanymi nieraz nawet na dłoniach. Ktoś kiedyś powiedział, że poprzez to co piszę, poznał moją osobę, błąd. To co czytasz jedynie może pokazać Ci na czym stoję, co uważam za słuszne, a co wręcz przeciwnie. Możesz dowiedzieć się jak co czuję, lecz te uczucia wmieszane są w milion przeplatających się słów i choć będziesz pewny, że już je znasz, będą inne. Momentami mam ochotę przekazać stanowczo za wiele. Bywa, że nie potrafię tego wszystkiego ubrać w słowa byście zrozumieli to tak samo jak ja. Jedyne na czym mi zależy to to, abyście pozwolili mi pomieszać trochę w waszych poglądach, w waszych psychikach, że być może niebawem usiądziecie wieczorem i zastanowicie się nad tym kim chcecie być, kim jesteście, za kim i z kim. Pomyślicie o swoim życiu, a może nawet zdarzy się, że przez wasze myśli przejdzie taka jedna typu Ona miała rację, Chyba odczuwam to tak samo, albo zwyczajnie Już nie jestem sam. Dziękuję.


An.