Pewnie
niejeden z nas został już odrzucony i pewnie zostanie odrzucony jeszcze nie
raz, prawda? Łzy na policzkach i tysiące zabójczych myśli. Dlaczego nie
posłuchaliśmy tych, którzy już to przeżyli? Mówili nam, że bez miłości będziemy
szczęśliwi. Mówili, że obojętność jest lekiem. Dziś mamy tylko popękane serca i
nic więcej. Wszystko przez to, że postanowiliśmy przeżyć to na własnej skórze.
Bezsilność łamie nam żebra. Słuchaliśmy tych, którzy szeptali, że raz się żyje,
że na ryzyku i tak nic nie stracimy. Wierzyliśmy w nich, przecież podobno też
coś przeszli niejedno piekło, więc czemu by nie? Są tu przy nas, stoją przed
nami i widać, że wszystko z nimi w porządku. Pozory. Uśmiech to przykrywka, na
którą nabrał się już niejeden z nas. Idealni aktorzy. Nasze wzorce. A w każdym
z nich wewnętrznie krzyczy dusza, choć tak niemiłosiernie głośno, to i tak nie
jesteśmy w stanie jej usłyszeć, lecz oni ją słyszą, czują ten ból, który im
zadaje, każdego dnia. Nikt, kto został kiedykolwiek zraniony, tak bardzo, że niemal
czuł jak krwawi mu serce, nie przyzna się do tego wprost, albo po prostu powie,
że wszystko w porządku, że już jest dobrze. Gówno prawda, wiesz? Odrzucenie
boli najbardziej. Gdy nasze starania nagle stają się niczym, a uczucia, te
wszystkie, którymi obdarowywaliśmy każdego dnia kłębią się wśród nic
nieznacząnych już słów, to boli. Zero oparcia, coś chowa się przed nami i
czasem bez powodu kończy to co podtrzymuje nas przy życiu. Okrutne, ale i
prawdziwe. Wszyscy patrzą na nas i mówią "Co z Tobą?". Nie wiedzą, że
zabijają nas sny, w których tak idealnie pasują do siebie nasze dłonie, w
których wzrok wzajemnie zwrócony na siebie mówi najwięcej. Samo szczęście. Sny,
w których było idealnie, brak miejsca by wpuścić odrzucenie. Rano otwierając
oczy łapiemy głęboki oddech, modląc się by był naszym ostatnim. Zamknięci w
pokoju, niszcząc sobie życie. Wokół tylko ciemność, oczy już nie mówią nic,
serce lód, szkoda słów. Przestaliśmy już nawet mieć nadzieję, że jutro będzie
lepiej, Ci co tak mówią, nie wiedzą nic. Chcemy tylko odpocząć, nabrać trochę
siły, by znów móc oddychać bez bólu. Znów przyszedł deszcz, który tak idealnie
miesza się z naszymi łzami. zmywając je z policzków. Nie tak miało być.
Mieliśmy kochać całym sercem i z każdym jego kolejnym uderzeniem cieszyć się,
że to akurat nam się udało, że to dla nas Bóg miał tak dobre plany, że cholera
jesteśmy szczęśliwi. Cieszyć się każdym wschodem Słońca, z nadzieją na kolejny
dzień, który wniesie coś do naszego życia, nie wyniesie. Cieszyć się każdym
promieniem Słońca muskającym delikatnie chłodne policzki. I cieszyć się każdym
jego zachodem, dziękując za przeżyty dzień. Tak właśnie miało być. Tak nam
obiecywali. Cwaniacy życia, pragnący patrzeć na strach w oczach innych, na ich
drżące dłonie i bladą z wycieńczenia skórę.
Nie zatrzymuj się, to stanie w
miejscu uśmierca.
Proszę złap moją dłoń i razem ze mną pokonaj dzisiejszy
dzień.
Tekst pisany wspólnie z Piotrem.
że to nie jest mężczyzna jakiego potrzebuje, to co przeszłam przez każdy mijający dzień ciąży to rozpacz i szczęście,
dwie skrajności w jednym czasie stałam po środku zagubiona jak nigdy. Na mojej drodze pojawił się kolejny mężczyzna, każdy kolejny dzień z nim sprawiał, że byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, nie potrzebowałam dużo czasu żeby się do niego przyzwyczaić poczuć się kochaną, miał na imię Dawid (lat18) co prawda znałam go z dzieciństwa bo wychowaliśmy się na tym samym osiedlu. Pierwszy raz czułam coś, czego byłam pewna, ani na moment nie wątpiłam w to co było między nami. Z czasem było gorzej.. musiałam powiedzieć mu o swojej ciąży, byłam pewna, że to definitywny koniec, i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Dla miłości chciałam ryzykować pojechałam na Czechy w celu dowiedzenia się czy mogę usunąć ciąże, nie udało się.. Co prawda decyzja chyba nie do końca była tym czego chciałam, po prostu byłam w stanie tyle zrobić ze strachu, przed utratą ukochanej osoby. Czas pokazał, że On sam nie wyobraża sobie żyć beze mnie i jest gotowy na to wszystko.. A więc znowu było cudownie, nawet lepiej, nie czułam już tej niepewności, że to się za chwilę skończy. Natomiast, nie przewidziałam jednego.. rodzice Dawida nie znieśli tego, że ich syn, wiąże się z ciężarną w tak młodym wieku.. Mama po dłuższych namyśleniach stwierdziła, że jest dorosły, i że to jego wybór, każdy poszanuje, lecz tata zabronił mu kontaktu ze mną, mówił, że nie wyobraża sobie jak te dziecko miało by mówić do Dawida, twierdził, że ja będę wymagać od Dawida ojcostwa, a ja chciałam tylko, żeby był ze mną, przy mnie. Dawid jest tak wychowany, że słowa rodziców są święte, płakał z tego powodu, cierpi, ale nie chce walczyć o naszą miłość.
Powiedział, że to nie jest koniec, że się nie rozstajemy, że oboje musimy trochę poczekać, może nawet 4 lata aż skończy studia, a może miej.. pisze to wszystko tutaj, bo nawet nie mam się komu wygadać, mogłabym napisać o wiele więcej,
o każdym uczuciu, wszystko, ale nie jestem w stanie. Chciałabym, żebyś przedstawiła mi swój pogląd na tę sprawę..
co sądzisz o postawie Dawida, a co o postawie jego rodziców, jak moglibyśmy walczyć o bycie razem?"