czwartek, 24 października 2013

Kilka wspomnień na sercu.

Byłam szczęśliwa, przynajmniej właśnie tak odbierałam to jak jest. Zaczęło się w sierpniu, piętnastego.
Trochę niepewnie, z dystansem. Chyba oboje nie myśleliśmy o tym co może być później, jak może być. Liczyłam każdy uśmiech. Kiedy o czymś mówił, słucham z zafascynowaniem. Naprawdę czułam, że się rozumiemy. Pamiętam nawet jak cwaniacko się uśmiechał i czekał tak w milczeniu aż ja się uśmiechnę. Oczywiście, że nie wytrzymywałam. Wróciłam wieczorem do domu z motylkami w brzuchu i jedyne co wtedy zrobiłam to odłożyłam na bok torbę i rzuciłam się na łóżko, leżąc tak kolejną godzinę wpatrując się tylko bez sensu w sufit.  Kolejne dni. Mijały tak szybko.Widziałam łzy w Jego oczach, gdy się z nim żegnałam. Mówił, że po prostu wpadło mu coś do oka. Wieczorem napisał mi tylko, że gdy wracał ode mnie, to choć wiedział, że może i nie może to miał ochotę pierdolnąć tym wszystkim i wrócić..
Kolejne dni. Mijały tak szybko. Kolejne dni, kiedy się nie widzieliśmy. Tęskniłam. Chciałam tylko przez chwilę się przytulić, tylko tyle. Tamten czwartek, kiedy akurat wyszłam z domu i patrząc w telefon, spojrzałam na ulicę.
Samochód, potem kolejny i On. W sumie w środku miałam ochotę go wtedy udusić, za to, że nie powiedział, że będzie ale stałam tak i nie wiedziałam co powiedzieć. Znów czas upływał tak niemiłosiernie szybko. Lubiłam wtulać się w Jego ramiona i wiedzieć, że mnie nie puści. Lubiłam, kiedy mnie gilgotał, choć tak bardzo tego nie lubię. Kiedy delikatnie całował po szyi i zawsze przy tym się uśmiechał. Kiedy robił mi śniadania, budził nad ranem, a wieczorami siedział i słuchał mojego marudzenia. Podziwiałam tą jego wytrzymałość. Tak naprawdę, Jemu nigdy nie było mało.
Choć obrażałam się tysiące razy, odwracałam się plecami do niego i przestawałam się odzywać, słuchałam jak przeprasza i nic nie odpowiadałam. Nie dawał za wygraną. Zależało mu, miałam wrażenie jak nikomu wcześniej na mnie, czasem po prostu nie mogłam w to uwierzyć. Pamiętam, gdy zasnęłam przy nim i chwilę później usłyszałam z Jego ust coś, czego nie ukrywam, że bałam się. Powiedział mi wtedy, kocha. W sumie nie pamiętam jak to się stało, że w ogóle wtedy obudził mnie tymi słowami. Chciałam tylko żeby powtórzył, a gdy to zrobił, mocno go przytuliłam. Czasem te dwa słowa potwierdzają tak wiele. Mała magia. Każda chwila była inna i każda odciskała we mnie swoje ślady.
Może też miałeś tak, że gdy wieczorami załamywałeś ręce i nie wiedziałeś co z sobą zrobić, wiedziałeś, że masz dla kogo to robić, że jest ktoś, kto każdą Twoją najmniejszą decyzję zrozumie, kto będzie, gdy będziesz tego potrzebować, a przede wszystkim, że jest ktoś, kto tak w pełni Cię akceptuje. Kiedyś pewna starsza kobieta, która nie znała nas, przyglądała się nam przez dłuższą chwilę i wiecie co wtedy? Powiedziała, że po prostu patrzy czy do siebie pasujemy i widzi, że tak. To ta kobieta, kiedy zobaczyła mnie po raz pierwszy przy nim, powiedziała mi tylko, że powinnam się cieszyć, bo widać, że on bardzo musi mnie kochać. Zawsze się do nas uśmiechała. Chyba nawet cieszyła się, gdy nas widziała. A On? Zawsze się śmiał, że coś w tym musi być. Mimo wszystko, układało się. Znał mnie naprawdę w dużym stopniu, poznawał, gdy coś jest nie tak, choć twierdziłam, że wszystko jest dobrze, choć nie chciałam mówić, wyciągał ze mnie wszystko. Często się kłóciliśmy. Ciężki charakter. Nigdy nie potrafiłam odpuszczać, dlatego zawsze on to robił, choć widziałam, że momentami miał chyba tego dosyć. Choć to ja robiłam źle, on przepraszał. Spędziliśmy ze sobą naprawdę wiele wspaniałych chwil, chociaż wydawałoby się, że to wcale nie tak dużo. I do dziś dziękuję mu za każdą z nich. Za każdą.. Bo jedyne czego od zawsze się bałam to czasu. Czas jest w stanie zmienić wszystko, zmienić ludzi, uczucia, zmienić świat. Tego się obawiałam. Czas płynął, a to wszystko razem z nim..
Różnica stawała się minimalna. Zadawałam sobie pytania, na które nie potrafiłam sobie odpowiedzieć, na które momentami nie chciałam znać odpowiedzi. Ludzie potrafią zranić nawet nie gestem, a słowem, prawda?
Strach przed tym, że nie będę potrafiła tego ominąć. Nie potrafię patrzeć, gdy ktoś cierpi, a tym bardziej gdyby ten ktoś cierpiał przeze mnie.Chyba zbyt wiele nas poróżniło, chyba to wszystko zbyt szybko stało się nasze, chyba zbyt chcieliśmy i chyba po prostu nie potrafiłam. Przepraszam, łykając kolejne łzy i ścierając je z klawiatury.
Przepraszam, że tak bardzo zawiodłam. 


sobota, 19 października 2013

Odpowiedź.



"Mam 16 lat, jestem w 24 tygodniu ciąży.. Byłam z chłopakiem 2 lata, zostawiłam go bo poczułam,
że to nie jest mężczyzna jakiego potrzebuje, to co przeszłam przez każdy mijający dzień ciąży to rozpacz i szczęście,
dwie skrajności w jednym czasie stałam po środku zagubiona jak nigdy. Na mojej drodze pojawił się kolejny mężczyzna, każdy kolejny dzień z nim sprawiał, że byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, nie potrzebowałam dużo czasu żeby się do niego przyzwyczaić poczuć się kochaną, miał na imię Dawid (lat18) co prawda znałam go z dzieciństwa bo wychowaliśmy się na tym samym osiedlu. Pierwszy raz czułam coś, czego byłam pewna, ani na moment nie wątpiłam w to co było między nami. Z czasem było gorzej.. musiałam powiedzieć mu o swojej ciąży, byłam pewna, że to definitywny koniec, i nie potrafiłam sobie z tym poradzić. Dla miłości chciałam ryzykować pojechałam na Czechy w celu dowiedzenia się czy mogę usunąć ciąże, nie udało się.. Co prawda decyzja chyba nie do końca była tym czego chciałam, po prostu byłam w stanie tyle zrobić ze strachu, przed utratą ukochanej osoby. Czas pokazał, że On sam nie wyobraża sobie żyć beze mnie i jest gotowy na to wszystko.. A więc znowu było cudownie, nawet lepiej, nie czułam już tej niepewności, że to się za chwilę skończy. Natomiast, nie przewidziałam jednego.. rodzice Dawida nie znieśli tego, że ich syn, wiąże się z ciężarną w tak młodym wieku.. Mama po dłuższych namyśleniach stwierdziła, że jest dorosły, i że to jego wybór, każdy poszanuje, lecz tata zabronił mu kontaktu ze mną, mówił, że nie wyobraża sobie jak te dziecko miało by mówić do Dawida,  twierdził, że ja będę wymagać od Dawida ojcostwa, a ja chciałam tylko, żeby był ze mną, przy mnie. Dawid jest tak wychowany, że słowa rodziców są święte, płakał z tego powodu, cierpi, ale nie chce walczyć o naszą miłość.
Powiedział, że to nie jest koniec, że się nie rozstajemy, że oboje musimy trochę poczekać, może nawet 4 lata aż skończy studia, a może miej.. pisze to wszystko tutaj, bo nawet nie mam się komu wygadać, mogłabym napisać o wiele więcej,
o każdym uczuciu, wszystko, ale nie jestem w stanie. Chciałabym, żebyś przedstawiła mi swój pogląd na tę sprawę..
co sądzisz o postawie Dawida, a co o postawie jego rodziców, jak moglibyśmy walczyć o bycie razem?"

Na początku chciałabym przeprosić Cię, że dopiero teraz odpowiadam na to.
Nie wiem czy to przeczytasz czy już nie, ale mimo wszystko. Przez strach jesteśmy w stanie zrobić wiele, jednak nie mieści mi się w głowie jak mogło przejść Ci przez myśl, żeby zakończyć kolejne małe życie. Tak nie można.
Wszystko wokół was zapewne kręci się w niemiłosiernym tempie i to od was samych zależy czy nadążycie nad tym, czy staniecie niby na chwilę, zatrzymując się już na zawsze. Jeśli ten chłopak kocha Cię i jest ponad wszystko pewny tego czego chce, że chce Ciebie, że chce tego dziecka, a przede wszystkich chce być z wami, to proszę - niech nie słucha tego co mówią inni, nawet właśnie swoich rodziców. To jego wybór. To on jest na pewno na tyle dojrzały by zadecydować. Nikt tego nie zrobi za niego, nikt nie może, rozumiesz? Nawet jeśli rodzice będą przeciwni, to on decyduje. Powinien kierować się własnym sercem, bo tylko on wie najlepiej czego ono potrzebuje. Rodzice jak to rodzice, martwią się, dlatego też czasem w nerwach mówią o parę słów za dużo, chcą jak najlepiej dla dziecka i to wszystko dlatego. Jednak moim zdaniem powinni spróbować. Spróbować zaufać Tobie i przede wszystkim swojemu synowi. Wierzyć, że da radę i z całych sił trzymać za niego i za was kciuki. Dla Was walką jest każdy kolejny dzień i tak będzie, jedyne co możecie zrobić to zawsze trzymać się jak najbliżej siebie i nigdy nie pozwolić by któreś oddaliło się choć parę kroków od drugiego. To dziecko powinno być dla was takim prezentem. Małym, a najwspanialszym ze wszystkim. To najpiękniejsze co mogło Wam się przytrafić, tak cholerne szczęście, o które będziecie mogli dbać oboje i patrzeć jak rośnie.
Zobaczysz, że za pewien czas to ten maluch zmieni wszystko i wszystko po prostu nadzwyczajnie się ułoży.
Buźka do góry! Jakby coś po prostu pisz tutaj, czy gdziekolwiek, odpiszę zawsze.

poniedziałek, 7 października 2013

Po co?

Mówią nam jak być szczęśliwym. Kreślą swoje marzenia ponad nasze, wypominając popełnione błędy. Każą się uśmiechać. Jednak chyba doskonale wiesz, że z zewnątrz możesz być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie, a w środku każdego dnia krzyczeć z bólu. Pozory. Po co mówić o uczuciach? Po co przyznawać się do czegokolwiek, skoro widzą Cię tak pozytywnie? Po co to zmieniać? Racja. To przecież bez sensu. Tylko czy lepiej oszukiwać siebie niż innych, ciągnąc to w nieskończoność?