piątek, 31 stycznia 2014

3

3

Chciałam być, dla niego, tak dla nas razem. Choć gdzieś pomiędzy nas wkradał się strach. Czego bałam się ja? Bałam się, że to tylko coś przelotnego, coś co osadza się na sercu tak dogłębnie, by później bolało znacznie bardziej przy stracie. Bałam się, że to zniszczymy. Oczywiście, że ufałam. I chociaż bałam się ryzykować, bo odkąd pamiętam, ryzykując zawsze coś niszczyło się na mojej drodze, zaryzykowałam. Tamtego wieczoru ciągle się do niego przytulałam. Chciałam, żeby już tak było, żeby on był taki. Czuły, troskliwy, kochany. Płynął dzień za dniem, tak szybko, lecz u nas było nadal bardzo dobrze. Nie kłóciliśmy się, choć podobno związek bez kłótni, to nie związek. Dogadywaliśmy się. On wiedział wszystko, ja o nim również. Nie mieliśmy tajemnic, nie było po co czegokolwiek ukrywać. Miałam w nim najlepszego przyjaciela i w dodatku kogoś, kogo się kocha najmocniej. Co noc dzwonił i sprawdzał czy przypadkiem nie siedzę po nocach, wtedy krzyczał, ale nie tak na poważnie. Krzyczał troską. I mówił, że kocha, że nic lepszego nie mogło mu się w życiu przytrafić. Znalazłam szczęście.

piątek, 24 stycznia 2014

2

2

Dni biegły jeden za drugim, a ja? Cieszyłam się każdym do samego końca, wyciągając z nich jak najwięcej. Był on. Dogadywaliśmy się, momentami rozumiał mnie jak nikt inny. Dzwonił, gdy tylko nie odpisywałam na smsa, martwiąc się, że coś mi się mogło stać. Robił sobie wolne, przychodząc rano zrobić mi kakao tuż przed szkołą. Rozpieszczał małymi prezentami. Dawał za wygraną, gdy o coś się droczyliśmy. Czekał pod moim domem tak długo, aż nie zobaczy, że w pokoju zapaliło się światło i jestem cała i zdrowa. Dbał o mnie, o to, żebym nie przeoczyła żadnej notatki pod datami w kalendarzu, czy o to, żebym nie zapomniała o uśmiechu. Przy nim? Nigdy go nie zabrakło, uśmiechałam się od rana i z uśmiechem zasypiałam. Był dla mnie kimś ważnym. Przez to, że mieszkaliśmy kawałek od siebie, a ja nie lubiłam tych wciąż pełnych autobusów i czasem po prostu brakowało czasu, nie widywaliśmy się tak często, jak byśmy chcieli. Były też obowiązki, szkoła i zajęcia po lekcjach, małe problemy. Z nauką radził sobie całkiem dobrze, czasem nawet miałam wrażenie, że radzi sobie lepiej ode mnie. Potrafił doskonale się skupić, cokolwiek by robił. Podziwiałam to w nim, gdyż sama, gdy coś nie idzie po mojej myśli, odpuszczam, lub wściekam się co chwilę. On był inny. Zabierał mnie na te wszystkie pokazy i rajdy, którymi się fascynował, a ja za to, zabierałam go na zakupy. Nie narzekał, nawet spędzając cały dzień w przymierzalniach, doradzał, sam pokazywał w czym byłoby mi do twarzy, jak na faceta - miał gust! Staraliśmy się spędzać ze sobą jak najwięcej czasu, lubiłam to i on chyba też. Dość skomplikowane, ufałam mu bezgranicznie, dogadywaliśmy się jak niejedna para, lecz - nie, nie byliśmy razem. Pewnego dnia przyjechałam do niego. Zabrał mnie w miejsce, gdzieś koło parku. Usiedliśmy sobie na ławkach naprzeciwko siebie
i rozmawialiśmy. Znów o wszystkim, o tym jak dzień, co w szkole, czy mama przestała już strzelać fochy. W pewnej chwili zapytał się mnie, czy może mi zadać pytanie, odparłam, że tak. - Od pewnego czasu tak się zastanawiam nad jedną rzeczą, siedzi mi w głowie
i chcę znać Twoje zdanie. No bo jak sądzisz.. Aaa może zacznę od początku, poznałem kogoś. Jest urocza. Rozumiemy się no i w ogóle.. Sama wiesz. Mam wrażenie, że to ta, że to ją chciałbym nazywać.. swoją. I teraz jak uważasz, mam jej to wszystko powiedzieć? Bo ja już nie wytrzymuję i chcę żeby wiedziała, ale nie wiem czy będzie chciała to słyszeć.
- A jak uważasz, będzie?
- Nie wiem co ona czuje. Czy też czuje tak jak ja.
- To może zapytaj.
- Myślisz, że powie mi tak wprost?
- Jeśli Ty będziesz z nią szczery, czemu ona miałaby nie być z Tobą?
... Gdzieś tam pomiędzy nas wsunęła się cisza. patrzyłam jak siedzi z opuszczoną głową i sama próbowałam ogarnąć ten chaos w moich myślach. Wstał i podszedł do mnie od tył, kucnął za mną i lekko objął, łapiąc za ręce.
- Nie chcę zadawać pytań, nie są mi potrzebne, tylko jedno małe, zgoda?
Kiwnęłam jedynie głową.
- Będziesz dla mnie? - zapytał.

piątek, 3 stycznia 2014

1

1

Zostałam zaproszona, spontaniczna impreza, urodziny przyjaciółki, trudno byłoby odmówić. Już przy wejściu wahałam się kolejnego kroku, przecież nikogo tam nie znałam, może dwie czy trzy osoby z widzenia. Obce twarze, ich oczy przesiąknęły mnie na wylot, gdy tylko weszłam na salę. Skreśliłam już to, że ten wieczór będzie udany.  Poznała mnie z paroma osobami, których imion i twarzy nawet nie zdążyłam zapamiętać. Siedziałam sama przy stoliku, wiercąc tak dziurę w kawałku tortu, co chwilę sprawdzając godzinę na telefonie. Ale czego nie robi się dla ludzi, którzy są dla nas ważni, no nie? Uśmiechałam się ile tylko mogłam, kiedy solenizantka patrzyła czy dobrze się bawię. Kieliszek szampana na pocieszenie, stałam tak przy drzwiach wyjściowych, biorąc co chwilę mały łyk. Widziałam, że przyjaciółka zaczepia parę osób, jakby coś się stało, następnie z uśmiechem biegnie w moją stronę. Pociągnęła mnie za rękę prosto pod bar, stał tam wysoki brunet, nie widziałam jego twarzy, jedna czułam, że coś jest nie tak.
- Proszę, przyprowadziłam Ci kogoś. To Michał, poznajcie się. Wypytywał mnie po kilka razy kim jesteś, za grosz odwagi! A więc teraz zostawiam Was, miłej zabawy.
Moja nieśmiałość brała górę, a on patrzył na mnie i się uśmiechał, po prostu. Wyciągnęłam w pewnej chwili dłoń w Jego stronę, mówiąc po prostu - A ja Ania, w takim razie miło poznać.
On uśmiechnął się jeszcze szerzej. Miał tak niesamowity uśmiech, że moje kąciki same podnosiły się do góry, gdy tylko na niego spojrzałam. Rozmawialiśmy chyba dość długą chwilę. Poczułam się o wiele lepiej, że mam chociaż do kogo otworzyć usta. Pytał o błahe rzeczy typu czym się interesuję, o moją znajomość z przyjaciółką, ale mimo wszystko wydawało mi się, że naprawdę go to ciekawiło. Wtedy? Zauroczył mnie sobą. Czułam jak pod żebrami, serce bije nieco mocniej, gdy ukradkiem zerkał na mnie, patrząc w zupełnie innym kierunku. Nigdy wcześniej go nie widziałam, był tak całkiem mi obcy, pomijając te informacje, które udało mi się wtedy z niego wyciągnąć o nim samym. Miał dobre podejście do życia. Wiedział czego chce, stawiał sobie cele nie na pozór, lecz dążył do nich. O swoich zainteresowaniach opowiadał z takimi iskierkami w oczach, chyba po prostu robił to co kochał naprawdę. 
- Madam pozwoli, że porwę na środek sali i udam, że potrafię tańczyć?
Zaśmiałam się tylko, podając mu dłoń. Delikatne dźwięki, złapał mnie w talii i pozwoliłam, by to on prowadził. Jak tylko podnosiłam twarz do góry, on się uśmiechał. - Aż tak kaleczę? - zapytałam. - Wręcz przeciwnie, jest bardzo dobrze.
Był takim typem cwaniaka, patrzył na mnie, przygryzając w dodatku wargę, po chwili się uśmiechając. Bez słów. A ja czułam, że rumienię się coraz bardziej. Patrzyłam mu prostu w oczy, były czekoladowego koloru i próbowałam choć trochę domyślić się z nich jego myśli. Za nic. Kiedy piosenka dobiegała końca, puścił mnie jedną dłonią, podnosząc nią mój podbródek do góry. Chwila. Kiedy poczułam, jak delikatnie dotykał moich ust swoimi, pozostawiając na nich swój uśmiech, tuż przy końcu. Spojrzeliśmy sobie jedynie prosto w oczy. - Idę się napić, idziesz też? - wypaliłam. Poszedł za mną. Usiedliśmy przy stoliku. Dopijałam sok, kiedy usłyszałam ciche - Przepraszam. Spojrzałam na niego. Był chyba trochę zakłopotany, poprawiał kołnierzyk koszuli. - Naprawdę przepraszam, bo to tak... - Za co mnie przepraszasz? - Jak to za co? - No nie wiem.. - uśmiechnęłam się delikatnie, chyba zrozumiał. - Nie mam pojęcia o co Ci chodzi, dlatego nie przepraszaj mnie. Zbliżyłam się do niego. I znów, tym razem ja, pocałowałam go. Chwilo trwaj. - Mogę jeszcze przeprosić? A Ty zapytasz za co? - śmiał się. Oparłam głowę o jego ramię, bąkając tylko po cichu. - Kiedy tylko chcesz.