środa, 22 maja 2013

* Przywiązanie.






 Na zawsze.

Wiesz.. Dziś straciłam coś po raz kolejny. Straciłam coś, a może nawet dla mnie kogoś, do kogo moje przywiązanie momentami nie znało granic. Jeszcze wczoraj wieczorem wychodząc na balkon, wychylając się trochę widziałam tą ucieszoną mordkę. Najbardziej cieszyła się, kiedy mnie widziała, nawet taką nieuczesaną,
w przydużych dresach i wygniecionej koszulce. Popołudniu zasnęłam na chwilę. Obudziła mnie mama, mówiąc co się stało. W biegu przeczesywałam włosy i wiązałam buty. Wybiegłam z domu. Trasa. Ciągła nadzieja, że wszystko jest w porządku. Szłam tak szybkim krokiem. Ulica była pusta. Pusta z daleka. Tylko pędzące samochody. Kilka kroków dalej z dość dalekiej odległości, zauważyłam - coś czarnego leżało na jezdni. Nie potrafiłam.. Jest tak, że coś  krzyczy w Tobie najgłośniej jak tylko potrafi. Każą Ci biec, a Ty w swoim biegu zwalniasz tempo, bo nie widzisz już w tym sensu.. Łzy uderzają Ci do oczu. Czujesz jak spływają po policzkach.
Ledwo łapiesz oddech, a jesteś coraz bliżej. Kucasz na poboczu ulicy i płaczesz jak małe dziecko. Uderzasz pięściami w płytę chodnikową i nie potrafisz uwierzyć, że tam na górze jest ktoś, kto z taką łatwością może odebrać wszystko. Nie chcesz w to uwierzyć. Przejeżdżający ludzie patrzą na Ciebie być może jak na idiotkę, może niektórzy współczującym wzrokiem, inni nie zwracają nawet uwagi, a Ty płaczesz. Przecierając dłońmi oczy,  rozmazujesz tusz na policzkach. Naprawdę w środku cierpisz. Patrząc w martwy punkt, plecami odwrócona do tego co się wydarzyło, myślami mijasz tysiące wspomnień, przewracasz zdjęcia w albumie i widzisz siebie  taką szczęśliwą. Jak beznadziejny sen.. Wbijasz paznokcie w nadgarstki i próbujesz się obudzić. Potem podają Ci suche chusteczki, które i tak zaraz przesiąknięte są łzami. Każą wracać do domu.
Ledwo dochodzisz pod drzwi i zdejmując tylko buty, rzucasz się na łóżko. Siadają przy Tobie. Milczycie. Zerkasz na zdjęcie w czarnej ramce i próbujesz się uśmiechnąć, jednak jeszcze silniej wybuchasz płaczem. Wciąż te myśli, że mogłaś zrobić coś lepiej. Żałujesz. Wiesz, że dla Ciebie, coś po prostu się zakończyło.
Już nie wtulisz się w nią, kiedy będzie Ci tak bardzo smutno. Już nawet jej nie zobaczysz. Nie usłyszysz.
Jeszcze tysiące razy miniesz ją w myślach i może chwilami poczujesz na swojej skórze, że jest gdzieś obok Ciebie, choć jej nie widzisz, lecz nie zawrócisz czasu. Jeszcze uronisz niejedną łzę, myśląc o niej i jeszcze nieraz zatęsknisz, w myślach przeklinając ten dzisiejszy dzień. Lecz mimo wszystko, czując pustkę, już zawsze będziesz kochać ją tak samo mocno, jak pokochałaś na samym początku.
Już zawsze, gdzieś w Twoim sercu, ona nadal będzie żyć.

 Najlepsza, 22.05

4 komentarze:

  1. Popłakałam się jak to czytałam. Trzymaj się ;c

    OdpowiedzUsuń
  2. Też straciłam wiele piesków.. i każdego bardzo kochałam. Każdego dnia cierpię z tęsknoty do każdego z nich. Wiem jak to jest utracić przyjaciela .. Trzymaj się :* :<

    OdpowiedzUsuń
  3. Doskonale znam ten ból. Kilka miesięcy temu tak biegłam do mojego kota. Biegłam, a później szłam coraz wolniej i wolniej... Byle tylko nie uwierzyć w to co się właśnie dzieje. Musimy wierzyć, że spotkamy się z nimi tam na górze. Nie myśl, że mogłaś zrobić coś więcej. Nie mogłaś zrobić, tak miało być. Nie obwiniaj się. Ja przestałam, chociaż chyba już na całe życie zostanie mi przed oczami obrazek jak kiciam na Julka, a on odchodzi. Pomyślałam wtedy, że przyjdzie zaraz do domu, zawsze przychodził... Do dzisiaj nie potrafię spokojnie oglądać jego zdjęć i w dalszym ciągu nie zdecydowałam się na następnego kota. Ktoś powie, że to tylko zwierzę. Dla mnie był to członek rodziny. Strasznie Ci współczuję. Trzymaj się. :*

    OdpowiedzUsuń