środa, 29 października 2014

30.10.2014

Czasami mam wrażenie, że to wszystko to jedna wielka gra.
Muzyka znieczula uszy, a ja zaciskam wargi i z całej siły zamykam oczy, gdy czuję, że dłużej nie wytrzymam. Nie płaczę. Nie potrafię, a może po prostu nie chcę ryczeć jak wariatka za czymś czego już nie ma, ale wciąż wracam. Płakałam zbyt wiele razy, teraz myślę, że to było po prostu konieczne, konieczne momentami, że po prostu coś kochałam, że na czymś mi zależało, czy też coś w środku bolało straszliwie mocno. Łzy nie są oznaką słabości, przecież coś w każdym z nas czasem pęka,
może w nieoczekiwanym momencie, może po cięższych rozkminach, może wśród znajomych,
przy kimś lub zwyczajnie w samotności. Jedni przychodzą do domu i rzucając kurtkę na fotel krzyczą najgłośniej jak potrafią,
inni rzucają o ściany czymkolwiek co wpadnie im pod rękę,
a jeszcze kolejni po prostu siadają gdziekolwiek znajdzie się miejsce i chowając twarz w dłonie tylko milczą.

1 komentarz: